Powiat makowiecki oraz trzy gminy wiejskie: Skórzec, Płoniawy-Bramura i Bircza – to samorządy, które w ubiegłym roku na obsługę zadłużenia wydały ponad 100 proc. dochodów własnych. To najwyższe w Polsce wskaźniki. A im wyższe takie relacje – jak wyjaśnia resort finansów w przedstawionej ostatnio analizie – tym większe ryzyko niewypłacalności.
Błędy wskaźnika
Czy jednak gminom i powiatom, które znalazły się najwyżej na liście, rzeczywiście grozi bankructwo? Zdaniem ekspertów niekoniecznie, ponieważ wskaźnik opracowany przez resort finansów zawiera wiele błędów. Przede wszystkim, jak sprawdziliśmy, do kosztów obsługi zadłużenia wliczana jest także spłata kredytów krótkoterminowych. A takie „chwilówki" gminy zaciągają, gdy przejściowo brakuje im pieniędzy. Dopiero gdy nie jest ona spłacona do końca roku, zwiększa faktyczne zadłużenie lokalnego budżetu.
Ponadto resort finansów porównuje koszty obsługi długu do dochodów własnych. Są to dochody uzyskane z podatków i opłat lokalnych, nieruchomości, sprzedaży usług itp. Nie jest tu jednak wliczana m.in. subwencja wyrównawcza oraz janosikowe, czyli to, co biedne gminy dostają od państwa na normalne funkcjonowanie.
– Branie pod uwagę tylko dochodów własnych jest krzywdzące dla biedniejszych gmin – mówi proszący o zachowanie anonimowości specjalista z Regionalnej Izby Obrachunkowej. – Jeśli chcemy oceniać samorząd pod względem jego możliwości spłaty długów, należałoby patrzeć raczej na jego nadwyżki operacyjne, czyli różnicę między dochodami i wydatkami bieżącymi – dodaje.
To, że opracowany przez resort finansów „wskaźnik ryzyka niewypłacalności" ma poważne wady, nie oznacza, że część wymienionych gmin nie ma problemów.