W listopadzie pierwszy raz od września 2014 r. PMI w polskim przemyśle przetwórczym znalazł się poniżej 50 pkt, co sugeruje, że sektor ten przestał się rozwijać. Wcześniej przez kilka miesięcy wskaźnik ten sygnalizował coraz wolniejszy wzrost aktywności w przemyśle. Czy PMI daje wiarygodny obraz koniunktury w tym sektorze?
Piotr Soroczyński: Ostatnio można mieć co do tego wątpliwości. Wiadomo, że wrzesień był dla polskiej gospodarki dość słaby, ale październik był raczej udany i wydaje się, że taki był też listopad. A skoro tak, to nastroje i oczekiwania przedsiębiorców powinny być przyzwoite. W PMI jakoś tego nie widać, podczas gdy wskaźniki koniunktury GUS (podobnie jak PMI, bazują na ankiecie wśród firm) potwierdzają, że nastroje przedsiębiorców są dobre, a w listopadzie nieco się nawet poprawiły. Trzeba przyglądać się temu, co dzieje się w realnej gospodarce, ale na razie nie widać powodów do załamywania rąk.
A jeśli przemysł faktycznie hamuje, jak przełoży się to na całą gospodarkę? W 2014 r., gdy ostatnio PMI był poniżej 50 pkt, przemysł hamował także w świetle innych danych, ale w PKB próżno było szukać oznak spowolnienia.
Trzeba pamiętać, że przemysł wytwarza zarówno na rynek krajowy, jak i na eksport. Na rynku krajowym koniunktura przy obecnym wzroście konsumpcji i inwestycji nie powinna się znacząco pogorszyć. Obawy budzić może eksport w związku z ryzykiem światowej wojny handlowej. Gdyby USA obraziły się na Europę, a zwłaszcza na Niemcy, to my jako ważny kooperant moglibyśmy oberwać rykoszetem. Z drugiej strony wyniki niemieckiego przemysłu rozczarowują już od roku i jak dotąd niespecjalnie widać to w wynikach polskiego przemysłu. Być może eksport został przekierowany na inne rynki zbytu, a być może niemiecki przemysł ogranicza swoją produkcję, a jednocześnie więcej kupuje z Polski.