Indeks cen konsumpcyjnych (CPI), główna miara inflacji w Polsce, wzrósł w grudniu o 3,4 proc. rok do roku, najbardziej od października 2012 r., po 2,6 proc. w listopadzie – obliczył wstępnie GUS. Ekonomiści zdawali sobie sprawę z tego, że pod koniec 2019 r. inflacja przyspieszyła, ale w ankiecie „Parkietu" przeciętnie szacowali, że sięgnęła 2,9 proc. Najwyższe szacunki sugerowały jej wzrost do 3,1 proc.
Tak dużej inflacyjnej niespodzianki jeszcze w historii ankiety „Parkietu" nie było. Trudno jednak mieć do ekonomistów pretensję, bo grudniowa zwyżka CPI była anomalią. W porównaniu z listopadem wskaźnik ten wzrósł o 0,8 proc. Tak dużej jego zwyżki w tym okresie GUS nie odnotował co najmniej od 2000 r.
„Bazówka" szaleje
Zgodnie z oczekiwaniami do wzrostu inflacji w grudniu przyczyniły się ceny paliw. Podczas gdy jeszcze w listopadzie potaniały o 5,5 proc. rok do roku, w grudniu już tylko o 0,2 proc. rok do roku. To w dużej mierze efekt niskiej bazy odniesienia sprzed roku.
Inflację podbił też wzrost cen żywności. Żywność i napoje bezalkoholowe podrożały w grudniu o 7 proc. rok do roku, po 6,5 proc. w listopadzie. Głównym źródłem inflacyjnej niespodzianki była jednak tzw. inflacja bazowa, nieobejmująca cen energii i żywności. „Według naszego wstępnego szacunku inflacja bazowa wystrzeliła do 3,2 proc. rok do roku, tj. do najwyższego poziomu od kwietnia 2002" – napisał w komentarzu Marcin Czaplicki, ekonomista z PKO BP. W listopadzie inflacja bazowa wynosiła 2,6 proc.