– W polskim przemyśle trwa wyraźne, niemal V-kształtne, ożywienie – uważa Piotr Bujak, główny ekonomista PKO BP. – Produkcji brakuje już tylko 3,5 proc. do realnego strumienia odnotowanego w lutym – wyliczyli też ekonomiści mBanku.
Wzrost zamiast spadku
To dosyć optymistyczne komentarze po tym, kiedy GUS podał w czwartek dane o produkcji sprzedanej przemysłu. Okazało się, że w lipcu wzrosła ona o 1,1 proc. w porównaniu z lipcem zeszłego roku, podczas gdy ekonomiści ankietowani przez „Parkiet" spodziewali się spadku o 2,1 proc. W porównaniu z czerwcem produkcja wzrosła o 3,4 proc.
Na poprawę sytuacji główny wpływ miał odradzający się szybko popyt konsumpcyjny na dobra trwałe. Sprzedaż tego rodzaju dóbr zwiększyła się (rok do roku) aż o 22,9 proc. Prym wiodą tu producenci producenci mebli (wzrost 24,2 proc.) czy sprzętu elektronicznego (15,3 proc.). Zdecydowanie lepiej przedstawiała się też sytuacja branży motoryzacyjnej – tu w lipcu wzrost wyniósł co prawda tylko 0,6 proc., a jeszcze w czerwcu spadek sięgał 15,2 proc., a w kwietniu ok. 70 proc.
Eksport pomaga czy nie?
Słabiej radzą sobie producenci dóbr inwestycyjnych (spadek rok do roku 3,3 proc.), w tym bardzo słabo wypada sektor maszynowy (spadek o 13,3 proc.) czy produkcji metali (spadek o 9,7 proc.).