W pierwszych miesiącach 2020 r., gdy koronawirus sparaliżował chińską gospodarkę, ale nie zdążył jeszcze rozprzestrzenić się w innych częściach globu, ekonomiści chętnie mówili o zmianach w globalnych łańcuchach dostaw, do których ta sytuacja może doprowadzić. Wydawało się, że kryzys w Chinach, który zatrzymał produkcję na potrzeby międzynarodowych koncernów, skłoni je do ograniczenia zamówień z tego kierunku na rzecz nieco droższych, ale bliżej położonych rynków. Wygrać miały na tym kraje Europy Środkowo-Wschodniej, których rola jako dostawców zachodnioeuropejskich firm miała wzrosnąć. Optymizm szybko zgasł, gdy okazało się, że Covid-19 to problem globalny, a Chiny poradziły sobie z nim wyjątkowo sprawnie. Dopiero dziś publikowane są dane, w świetle których teza, że Polska mogła być beneficjentem kryzysu, była czymś więcej niż myśleniem życzeniowym.
Polskie firmy rozpychają się na świecie
Załamanie polskiego eksportu towarowego w następstwie pandemii było krótkotrwałe, ograniczyło się do trzech wiosennych miesięcy 2020 r. Już w czerwcu nominalna wartość eksportu towarów znalazła się na poziomie wyższym niż przed rokiem, a ostatnie miesiące ub.r. były już okresem eksportowego boomu. Ostatecznie w całym roku zagraniczna sprzedaż towarów – licząc w złotych – zwiększyła się o 3,3 proc., po zwyżce o nieco ponad 8 proc. rok wcześniej (licząc w euro polski eksport towarów praktycznie się nie zmienił). Nieco lepiej pod tym względem poradziły sobie tylko Łotwa i Irlandia (patrz wykres), a nieco gorzej Węgry. Pozostałe kraje UE doświadczyły spadku wartości zagranicznej sprzedaży towarów.
Konsekwencją tych zmian był wzrost udziału Polski w całkowitym eksporcie państw UE. Według danych Eurostatu udział ten wyniósł w ub.r. 5,1 proc., po 4,7 proc. rok wcześniej i 4,3 proc. średnio w poprzednich czterech latach, które były dla polskich eksporterów bardzo udane (szczególnie zaś rok 2017). Te dane same w sobie bardziej świadczą o słabości europejskiego eksportu niż sile polskiego. Ekonomiści z Credit Agricole Bank Polska zauważają jednak, że polskim firmom udało się także zwiększyć udziały w globalnym eksporcie. Jak wynika z ich analizy, która ukaże się w poniedziałek, Polska odpowiadała w 2020 r. za 1,8 proc. wartości globalnego eksportu, w porównaniu z 1,7 proc. rok wcześniej. Większy wzrost tego odsetka odnotowało tylko pięć państw świata. Ekonomiści z CA zastrzegają wprawdzie, że dysponują danymi dotyczącymi krajów odpowiadających łącznie za 85 proc. globalnego eksportu, ale wśród brakujących państw nie ma takich, które mogłyby znacząco wpłynąć na wnioski z ich analizy.
Wzrost udziału polskich firm w globalnym eksporcie nie stanowi jednak dostatecznego dowodu na to, że pozycja Polski w globalnych łańcuchach dostaw istotnie – i trwale – się zwiększyła. Nie można wykluczyć, że był to szczęśliwy zbieg okoliczności. W czasie pandemii na świecie wyraźnie wzrósł popyt na towary, w których produkcji Polska jest jednym z globalnych liderów, a jednocześnie spadł popyt na towary, które mają większe znaczenie dla przemysłu innych krajów UE. W pierwszej grupie są przede wszystkim rozmaite dobra konsumpcyjne trwałego użytku, takie jak urządzenia RTV i AGD oraz meble, w drugiej zaś np. samochody i części do nich. Te pandemiczne zmiany mogą zaś nie być trwałe.