Na piątek agencja S&P zaplanowała aktualizację oceny wiarygodności kredytowej Polski dotyczącej długoterminowych zobowiązań w walutach obcych. W październiku 2020 r. agencja utrzymała tę ocenę na poziomie A- (to siódmy stopień na 24 możliwe) z perspektywą stabilną. Opublikowany we wtorek raport, zawierający m.in. aktualizację prognoz, sugeruje, że także teraz nie należy spodziewać się zmiany ratingu Polski.
W ocenie analityków S&P, Polska może w tym roku liczyć na wzrost PKB o 5,1 proc., zamiast o 4,5 proc., jak sądzili w marcu. Rok później wzrost ma wynieść 5,3 proc., a więc tylko minimalnie mniej, niż sugerowały marcowe prognozy. Później polska gospodarka wyraźnie straci impet. W 2023 r. wzrost PKB wyhamuje do 3,3 proc., a w 2024 r. do zaledwie 2,2 proc.
Choć analitycy z S&P nie wyjaśnili wprost, z czego wynikało będzie tak silne hamowanie gospodarki w 2024 r., ich raport daje na pytanie odpowiedź. Otóż aż do wyborczego 2023 r. agencja spodziewa się ekspansywnej polityki fiskalnej, rok później prawdopodobnie przyjdzie pora na powściągnięcie wydatków publicznych.
Ekonomiści S&P spodziewają się, że inflacja w Polsce w tym roku wyniesie 4,4 proc., a w kolejnych latach będzie stopniowo zbiegała do celu NBP na poziomie 2,5 proc. W 2022 r. wynieść ma 3,3 proc., następnie 3,1 i 2,8 proc. Te świeże prognozy już wyglądają na nieaktualne. Większość ekonomistów ocenia obecnie, że w przyszłym roku inflacja pozostanie powyżej 3,5 proc., czyli górnej granicy pasma dopuszczalnych odchyleń od celu inflacyjnego.
Prognozy agencji zostały sporządzone przy założeniu, że na początku 2022 r. NBP rozpocznie cykl podwyżek stóp procentowych, korzystając z tego, że pandemia nie będzie już wywierała negatywnego wpływu na gospodarkę. W marcu spodziewała się późniejszego początku normalizacji polityki pieniężnej.