Zareagował eurodolar, a także rentowność amerykańskich obligacji. Inwestorzy mieli kolejny pretekst, aby dokupić polskie akcje. Nad Wisłą nastroje pośród graczy osiągnęły skrajnie wysoki poziom. Strach ustąpił miejsca chciwości, którą widać w zwyżkujących indeksach. WIG20 naruszył średnioterminowy opór. DAX walczy o wybicie czerwcowych szczytów i ważnego zniesienia Fibonacciego - 61,8 proc. tegorocznej przeceny. Natomiast DJIA, po wyjściu dołem z klina, wrócił na lokalne szczyty. Wskaźniki impetu wysyłają akcjonariuszom negatywne informacje, jednak są one zlekceważone. Taki stan rzeczy mógłby świadczyć o zradzaniu się nowej hossy, gdyby nie inwersja na rynku długu w USA. Rentowność krótkich papierów (dwuletnich) jest dużo wyższa niż dziesięcioletnich. Rozjechanie krzywej dochodowości było już spotykane w USA, ale nie w takiej skali jak od tygodni. Obecna aberracja jest największa od ponad 40 lat.
Jak pokazuje historia, kiedy pojawia się inwersja, należy przygotować się na wizytę niedźwiedzi na Wall Street. Bessę w 2007 r. poprzedziło podobne zjawisko, ale o mniejszej skali. W 2000 r. szczyty S&P 500 formowane były w akompaniamencie odwróconej krzywej dochodowości. W podobnych warunkach pojawił się szczyt z 1998 r. Nasdaq nadal jest w opozycji do poczynań DJIA, Russell2000 zaś pozostaje poniżej oporów. Czyżby inwestorzy ponownie nie odrobili pracy domowej?