Niekorzystnie na nastroje inwestorów wpłynął raport Departamentu Handlu o niespodziewanym spadku sprzedaży detalicznej w Stanach Zjednoczonych w kwietniu. Poza tym Bank Anglii ostrzegł, że brytyjską gospodarkę czeka powolne wychodzenie z recesji. Na domiar złego również spółki od ING Groep po Applied Materials opublikowały rozczarowujące raporty kwartalne.

Branżowy indeks spółek handlowych spadł na nowojorskiej giełdzie o 2,8 proc. po opublikowaniu raportu o tym, że Amerykanie mniej wydali w tamtejszych sklepach o 0,4 proc. Przychody stacji benzynowych też spadły, mimo wzrostu cen paliw.

Akcje nowojorskich banków Citigroup i Bank of America zniżkowały po 4 proc. na wieść, że trzecią z rzędu kwartalną stratę odnotowała największa holenderska spółka finansowa ING Groep. Jej papiery na amsterdamskiej giełdzie zostały przecenione o 12 proc., a walory największego europejskiego banku HSBC spadły w Londynie o 4,8 proc. Indeks Standard & Poor’s 500 zniżkował wczoraj trzeci dzień z rzędu, co oznacza najdłuższy spadkowy okres od początku marca. Ponad 2 proc. stracił wczoraj najszerszy europejski wskaźnik Dow Jones Stoxx 600. Do pogorszenia koniunktury na europejskich rynkach, poza gorszymi wynikami spółek, przyczynił się raport urzędu statystycznego o spadku produkcji przemysłowej w strefie euro w marcu o 20,2, w dodatku większym, niż prognozowali ekonomiści. Dane makroekonomiczne gorsze od spodziewanych wskazują, że recesja i w Ameryce i w Unii Europejskiej może potrwać dłużej, niż jeszcze niedawno prognozowano. A to musi przełożyć się niekorzystnie zarówno na wyniki spółek, jak i możliwości inwestorów.

Na gorsze od spodziewanych raporty makroekonomiczne znaczącymi spadkami notowań zareagował rynek miedzi. Kontrakty terminowe z dostawą za trzy miesiące staniały na Londyńskiej Giełdzie Metali o 3 proc., do 4458 USD za tonę. Załamanie produkcji przemysłowej w Europie i mniejszy od spodziewanego wzrost produkcji w Chinach odebrano jako ostrzeżenie, że ożywienie gospodarcze ani nie będzie tak widoczne, ani nie zacznie się tak szybko, jak wcześniej prognozowano.

Natomiast cena ropy naftowej lekko wczoraj wzrosła po raporcie Departamentu Energii o niespodziewanym spadku zapasów tego surowca w Stanach Zjednoczonych. Zmniejszyły się one dlatego, że w minionym tygodniu import surowej ropy do USA był najmniejszy od września. Spadł on o 12 proc. do 8,71 mln baryłek dziennie. W rezultacie amerykańskie rezerwy ropy zmniejszyły się o 4,6 mln baryłek do 370,6 mln. Na złe raporty makro wzrostem ceny zareagowało jedynie złoto, którego uncja zdrożała do 924 USD.