I faktycznie, od rana było dość nerwowo, niektóre europejskie wskaźniki straciły po około 1 proc. Szczęśliwie spadki udało się szybko wyhamować, a otwarcie na plusie w USA - mimo że notowania kontraktów wskazywały na co innego - dodało więcej otuchy.
Amerykańskich graczy najwyraźniej zmęczyły trzy dni spadków (S&P?500 stracił niemal 5 proc., niwelując większość zwyżki z poprzedniego tygodnia). Wczoraj kupowali akcje nawet mimo kiepskich danych dotyczących nowych bezrobotnych - po raz pierwszy zgłosiło się w zeszłym tygodniu po zasiłek 637 tys. osób, o 32 tys. więcej niż poprzednim razem. Średnia przemysłowa Dow Jones rosła o 0,4 proc., a wskaźnik technologiczny Nasdaq Composite zyskał 1,2 proc.Pomogło to większości rynków w Europie wyjść na plus na koniec sesji. Ostatecznie spośród głównych z nich najwięcej zyskała giełda w Londynie, gdzie FTSE-100 wzrósł o 0,8 proc. Indeksy we Frankfurcie i Paryżu także wzrosły, ale o ponad połowę mniej.
Sporo zyskały wczoraj w Europie firmy publikujące zaskakująco dobre wyniki finansowe. Akcje Portugal Telecomu, ubezpieczeniowego Aegonu oraz niemieckiej farmaceutycznej spółki Stada Arzneimittel, w komplecie zdrożały po co najmniej 6 proc. Nie wszystkim dane jest jednak osiągać dobre wyniki. Notowania grupy bankowo-ubezpieczeniowej KBC, która straciła w I kwartale ponad 3,6 miliarda euro na skomplikowanych derywatach i znów musi pomagać jej belgijski rząd, poszły w dół aż o 25 proc. Nie najlepiej spisywały się też walory spółek z branży paliwowej, co było pochodną spadków cen ropy naftowej.
Ropa naftowa, której ceny dwa dni temu pierwszy raz od jesieni przekroczyły poziom 60 USD za baryłkę, wczoraj taniała drugi dzień z rzędu. Wpłynęły na to m.in. prognozy Międzynarodowej Agencji Energetycznej (MAE), która uważa, że w tym roku popyt na ropę na świecie tąpnie najmocniej od 1981 roku.
Za baryłkę surowca płacono wczoraj w Nowym Jorku po 57,18 USD, o 1,5 proc. mniej niż dzień wcześniej. Zdaniem analityków, wkrótce ceny mogą z powrotem zjechać do 50 USD, ponieważ ostatnie zwyżki nie mają uzasadnienia w relacji popytu i podaży. Trudno się z nimi nie zgodzić, jeśli weźmie się pod uwagę zaprezentowane wczoraj szacunki MAE.