WIG20 stracił ponad 2 proc. i znalazł się najniżej od dwóch tygodni. Już od początku sesji indeks był na minusie, a zniżka nabrała tempa po opublikowaniu znacznie gorszych, niż oczekiwano, danych z amerykańskiego rynku nieruchomości.W szerszym kontekście nadal mamy do czynienia z wahaniami nastrojów inwestorów widocznymi już od wielu tygodni. To skłania do podsumowania sytuacji technicznej.
Najpierw maj przyniósł bardzo duże spadki, które nie miały odpowiednika nie tylko w czasie zwyżek rozpoczętych w marcu 2009, ale również w czasie hossy z lat 2003-2007. Spadki te w przypadku będącego punktem odniesienia dla warszawskiej giełdy indeksu S&P 500 doprowadziły do przełamania w cenach zamknięcia bardzo ważnej dziesięciomiesięcznej średniej kroczącej przebiegającej obecnie na poziomie około 1100 pkt.
Po drugie miesiąc następujący po miesiącu załamania notowań zazwyczaj jest neutralny, tworzy coś na kształt szpulki. Tak więc obecna konsolidacja jest czymś naturalnym.Po trzecie doszło również do przełamania dziennej średniej 200-sesyjnej - zarówno przez sam indeks, jak i przez średnią 15-sesyjną.Wszystko to są sygnały świadczące o prawdopodobnym zakończeniu wzrostu trwającego od 2009 roku. Oczywiście nakłada się to na obawy o poziom popytu globalnego po zacieśnieniu polityki fiskalnej wielu krajów w wyniku kryzysu zadłużenia.
Jednak skoro ktoś sprzedaje, to ktoś musi kupować. Na wykresie dziennym S&P 500 uderzające jest podobieństwo obecnej sytuacji do tej, z którą mieliśmy do czynienia w lutym, po poprzedniej silnej fali zniżkowej. Po dużych spadkach indeksy utworzyły coś na kształt podwójnego dna, po czym praktycznie bez korekty ustanowiły nowy szczyt hossy. Obecnie jesteśmy właśnie w momencie decyzji rynku, czy pójść tą drogą, co w marcu.
Kolejnym argumentem za korekcyjnym charakterem ostatnich (trwających od kwietniowych szczytów) spadków jest teoria fal. Skoro wzrost od dołka miał postać wzrostowej piątki, to nie mógł kończyć zwyżki. Albo był falą 1 nowej hossy, albo falą A w dużej korekcie ABC.Dodatkowo wyraźnie widać wzrost pesymizmu inwestorów i analityków. Przykładowo wskaźnik Investors Inteligence (obrazujący nastroje analityków giełdowych w USA) spadł z 80 do 40 punktów.