- Rok temu nasze prognozy na 2019 r. podsumowaliśmy jednym zdaniem zaczerpniętym od Raoula Pala: „Buy safe bonds, wear diamonds". Tymi „safe bonds" miały być m.in. polskie obligacje skarbowe i tak się rzeczywiście stało. W minionym roku NN Obligacji wypracował ponad 5 proc. stopy zwrotu a jego sprzedaż netto sięgnęła 1,2 mld zł – podsumowują eksperci NN IP TFI. Nastawienie NN IP TFI do do polskich obligacji skarbowych pozostaje pozytywne, choć nie aż tak, jak rok temu – nie ukrywa Robert Bohynik, członek zarządu i dyrektor inwestycyjny NN Investment Partners TFI. – Z jednej strony rentowność polskich obligacji dziesięcioletnich spadła w okolice 2 proc. jest więc o 100 pkt bazowych niżej niż rok temu. Trudno oczekiwać, żeby z tego poziomu mogła dalej dynamicznie spadać (ceny - rosnąć) – zauważa Bohynik. Jak dodaje, tempo wzrostu polskiego PKB hamuje, ale to już wszyscy wiedzą. - Gospodarka musiałaby naprawdę negatywnie zaskoczyć, żeby notowania skarbówek wyraźnie podskoczyły. Z drugiej strony, największa pozytywna niespodzianka minionego roku, czyli zbilansowany budżet państwa, prawdopodobnie nie zmieni się w niespodziankę negatywną – deficyt budżetowy pozostanie pod kontrolą, a wraz z nim podaż obligacji. Potencjał do dalszego dynamicznego spadku rentowności jest ograniczony, ale potencjał do zdecydowanego wzrostu – również – przekonuje Bohynik.
Jak przyznaje, ma kilka pomysłów na wykorzystanie trendu bocznego rentowności polskich obligacji. - Zauważmy, że banki centralne są zdeterminowane do utrzymania stóp procentowych na niskim poziomie. To oznacza, że rentowność papierów krótkoterminowych pozostanie niska, ale już oprocentowanie papierów długoterminowych może się wyraźnie wahać – spadać, jeżeli światowa gospodarka będzie dalej hamować lub rosnąć w razie ożywienia gospodarczego. Fundusze mogą zarabiać na tej rozbieżności w notowaniach papierów krótko- i długoterminowych – wyjaśnia Bohynik.
Innym pomysłem może być dodanie do portfela obligacji z rynków wschodzących innych niż Polska, denominowanych w walutach lokalnych. Kolejny etap porozumienia handlowego między USA i Chinami może pomóc aktywom z krajów rozwijających się, których Państwo Środka jest największym przedstawicielem.
Dla zarządzających funduszami dłużnymi 2020 r. może więc okazać się rokiem sprawdzianu – osiągnięte stopy zwrotu będą w większym stopniu niż w 2019 r. zależały od umiejętności inwestorów, w mniejszym od samego rynku. - Polski dług pozostaje dobrym wyborem, ale inwestorzy nie powinni się spodziewać tak wysokich stóp zwrotu, jak w 2019 r. – podsumowuje Bohynik.
W akcjach, inaczej niż w obligacjach, ten rok może się okazać lepszy od minionego. – W 2019 r. polskie indeksy były najsłabsze w Europie i zakończyły rok na minusie. Tymczasem większość wskaźników giełdowych na całym świecie urosła o ponad 20 proc. Można powiedzieć, że powszechny apetyt na ryzyko ominął tylko Warszawę – zwraca uwagę Robert Bohynik. – Uważamy, że globalny popyt na akcje pozostanie duży, może się jednak przesunąć z rynków rozwiniętych na wschodzące, m.in. za sprawą zawarcia umowy handlowej między USA i Chinami oraz wywołanym przez nią wzrostem cen surowców i osłabieniem dolara. Cześć przepływającego kapitału być może trafi do Polski – zauważa Robert Bohynik. - Nie uważamy jednak, żeby nasz rynek miał się pozytywnie wyróżnić na tle pozostałych emerging markets. Duże państwowe spółki są uwikłane w nierentowne projekty polityczne, średnie i małe mają niewielkie szanse na poprawę marż. Przy obecnym poziomie partycypacji PPK nie będą (na razie) wsparciem dla rynku. Mogą się nim okazać OFE, które przed przekształceniem w IKE, zgodnie z projektem ustawy, muszą zwiększyć ekspozycje na polskie akcje. Wciąż jednak nie wiadomo czy tak się rzeczywiście stanie – odpowiednie przepisy nie zostały jeszcze przyjęte.