Często można spotkać się z opinią, że nie ma już powrotu do rzeczywistości sprzed pandemii, a w związku z tym powinniśmy na stałe zmienić nasze spojrzenie na gospodarkę i perspektywy poszczególnych branż. Ile w tym prawdy?
Bartłomiej Chyłek (B.Ch.): To, co wydarzyło się w tym roku, to oczywiście sytuacja bez precedensu, ale z drugiej strony dotąd tak na prawdę mieliśmy sporo szczęścia. Poprzednie pokolenia zmagały się z takimi katastrofami jak np. wojny, których my nie doświadczaliśmy. Nasza cywilizacja poradzi sobie z koronawirusem. Nie wiem, czy szczepionka będzie remedium na pandemię już w trakcie 2021 r., natomiast w średnim okresie, w ciągu dwóch bądź trzech lat, będziemy w stanie powrócić do znośnej normalności. Oczywiście świat trochę się zmieni, będzie bardziej cyfrowy, technologiczny, jednak koronawirus tylko przyspieszył część procesów, a niekoniecznie wywołał nowe.
Jarosław Niedzielewski (J.N.): Patrząc z perspektywy największej, czyli amerykańskiej gospodarki oraz giełdy na Wall Street, można powiedzieć, że wiele się musiało zmienić, żeby wszystko pozostało po staremu. Ani trend w gospodarce, ani trend na rynku akcji się nie zmieniły. Hossa pozostała z nami. O bessie nie można mówić, bo choć spadki były duże, to trwały tylko trzy tygodnie. Nie ma innego określenia na to, co stało się w lutym i marcu, niż krach. Dziś mamy wszystkie indeksy na szczytach w okresie teoretycznie najgłębszej recesji od lat 30. ubiegłego stulecia. Dlatego uważam, że nie powinniśmy tego gospodarczego tąpnięcia definiować jako tradycyjnej recesji, ale jako gospodarczy krach, który zaczął się w marcu, a zakończył w czerwcu.
Być może zmieni się nastawienie inwestorów do kilku branż, jak np. nieruchomości komercyjnych. Wiele firm, szczególnie amerykańskich, ogłosiło, że nie będzie powrotu (nawet po pandemii) do biurowców, a większość pracowników nadal będzie pracowała z domu. W kilku miejscach zmiany spowodowane pandemią pozostaną, m.in. w e-commerce. Zgodzę się jednak z Bartkiem, że ten rok przyspieszył to, co i tak się miało zdarzyć, czyli m.in. odchodzenie od tradycyjnego handlu. To trend, który trwał od długiego czasu, co było widać po bankrutujących (w USA) galeriach handlowych. W kilku innych obszarach życia społecznego stosowany dość powszechnie w 2020 r. lockdown może się odbijać czkawką dłużej, niż trwać będzie sama pandemia. Ale podobnie jak wszystkie dotychczasowe także ta pandemia nie spowodowała i nie spowoduje długotrwałego kryzysu w gospodarce i spadków na rynkach akcji. Mentalnie rzeczywiście wirus dał nam mocno popalić. Zamknięcia gospodarek nigdy nie zdarzyły się na taką skalę, ale summa summarum rynek akcji jest na nowych szczytach i być może będzie jeszcze wyżej. Nawet jeśli dojdzie do przetasowań w strukturze gospodarki czy wśród liderów poszczególnych branż, hossa się nie kończy.
Adam Drozdowski (A.D.): Zastanawiając się nad kolejną dekadą, która właśnie się rozpoczyna, brakowało mi tylko inflacji, czyli przede wszystkim jej źródła. W marcu już byłem pewien, że będzie nią stymulus monetarny i fiskalny. Działania te doprowadzą do inflacji rzędu 5–10 proc. w kolejnych latach. Gdyby nie pandemia, nie byłoby przyzwolenia na nieograniczone stymulowanie gospodarek i masowe wpompowanie środków finansowych. Jednak choroba z czasem przeminie, a wspomniane działania pozostaną. Zadłużenie jest dziś na rekordowych poziomach. Wzrost inflacji będzie powodował, że będzie ono długo trzymane na wysokich poziomach, jak w latach 40. W takim środowisku, innym niż znane z mijającej dekady, zachowują się ceny aktywów. To spółki dochodowe (nisko wycenione value) wypadają świetnie, a niekoniecznie jest to dobry czas spółek wzrostowych.