Dzisiaj na łamach "Parkietu" i "Rzeczpospolitej" piszemy o raporcie Związku Banków Polskich. 75 proc. bankowców w całej Polsce, z małych banków, dużych, państwowych, prywatnych, obawia się nadchodzącego kryzysu. Generalnie w strefie euro, w Unii Europejskiej, również w Polsce. Czy rzeczywiście jest się czego bać?
To ciekawa statystyka, ciekawa informacja. Bankowcy powinni być najbliżej gospodarki realnej. Powinni widzieć co dzieje się "tam dole", więc to powinno nam dać trochę do myślenia. Pewnie to się odnosi do indeksów przyszłościowych, które się ostatnio coraz częściej się pojawiają. Mówimy o PMI. Była ostatnio publikacja PMI dla Polski, który troszkę spadł. To nie jest izolowany przypadek, gdyż to samo dotyczy strefy euro. W największych jej krajach PMI spada. Coś się dzieje, to na pewno.
Pamiętamy, że mamy bezprecedensowy okres, w którym strefa euro i ogólnie gospodarka globalna notowała bardzo wysoki wzrost. Tak więc w naturalny sposób musimy spodziewać się korekty. Ta korekta powoli do nas przychodzi. Jest kilka powodów, kilka trendów, które mogą ją w pewien sposób przyspieszać. Po pierwsze, to co się dzieje w Stanach Zjednoczonych. I nie mówię tu tylko o polityce protekcjonistycznej, bo to jest bardzo ważne i na pewno będzie miało wpływy długoterminowe na całą gospodarkę globalną. Pamiętajmy, że Ameryka zaczęła coraz mocniej podnosić stopy procentowe, czyli zaczyna mocniej absorbować kapitał do siebie. Czyli mamy naturalne odpłynięcie kapitału z rynków rozwijających się na rzecz Ameryki. To jest bardzo ważny trend, który będzie kierował działaniami inwestorów w nadchodzących miesiącach.
Drugim trendem jest trend nieprzewidywalności pewnych gospodarek, które dotychczas były ważne w tym łańcuchu krajów rozwijających się. Spójrzmy na Turcję, na bezprecedensową sytuację z lirą turecką. Ale nie tylko, bo ogólnie z punktu widzenia przewidywalności gospodarczej, Turcja idzie w takim kierunku, że dla inwestorów staje się to coraz mniej "koszerne". Przypominam, my jako agencja niedawno obniżyliśmy rating Turcji. Turcja jest na poziomie B+ i jest to bardzo niski rating spekulacyjny. Widzimy, że gospodarka turecka, tak bardzo zależna od dolara, jest pierwszą ofiarą, tego co się zaczyna dziać w gospodarce globalnej. Mamy w Europie dobry przykład Włoch. To kolejny kraj, który przechodzi turbulencje. Po kilku latach recesji, spodziewamy się w tym roku wzrostu na poziomie 1,2 proc., ale już są pierwsze czarne chmury. Jedna z agencji, konkurencyjna do nas Fitch, zmieniła ostatnio perspektywę ratingu dla Włoch na negatywną i informacja, która popłynęła ze strony rządu była taka: my nie jesteśmy tutaj, by służyć agencjom ratingowym, czytaj "inwestorom", my jesteśmy, by służyć ludziom. Czyli nasza polityka będzie dopasowana do tego, by elektorat był zadowolony a nie inwestorzy międzynarodowi.