Turcja, kraje Ameryki Południowej - kolejne rynki wschodzące mają problemy. Czy może to zagrozić polskiej gospodarce? Jest się czego bać?
Michał Krupiński: Strach jest zawsze złym doradcą. Chodzi nie o bojaźń, ale o umiejętność przewidywania niektórych wydarzeń. Widać, że dochodzi do tzw. zarażania wśród rynków wschodzących, ale ja osobiście mam z tym pewien problem, ponieważ polska gospodarka ma mało cech wschodzącej. Mamy solidny i zdywersyfikowany wzrost gospodarczy, ma niewielki walutowy dług banków i przedsiębiorstw, jest wprawdzie pewien dług państwa w walutach, ale znajduje się on pod kontrolą. Mamy niską inflację i dobrą sytuację fiskalną, jesteśmy mocno zintegrowani, polska gospodarka przechodzi transformację i staje się coraz bardziej cyfrowa. Niestety w tzw. koszykach, dzielących rynki na rozwinięte i rozwijające się, jesteśmy w niektórych jeszcze klasyfikowani do tych drugich. Często traderzy są zastępowani przez roboty, więc automatycznie obrywamy rykoszetem w razie problemów Turcji, Argentyny czy krajów Azji Południowo-Wschodniej. Nasza gospodarka jest jednak w zupełnie innej sytuacji, co zawsze tłumaczymy w rozmowach z inwestorami.
Co z polską gospodarką w ciągu najbliższych 12 miesięcy? Jesteśmy już na szczycie i czeka nas spowolnienie?