Spółki notowane na giełdzie to elita gospodarki. Powinny dawać przykład w zakresie ładu korporacyjnego, w tym równouprawnienia i różnorodności. W dokumentach i przekazach marketingowych wygląda to dobrze. W praktyce – zdecydowanie gorzej.
„Parkiet” sprawdził, jaki jest aktualny odsetek pań we władzach wszystkich spółek notowanych na rynku głównym warszawskiej giełdy. Wnioski? W sumie na kobiety przypada 16,1 proc. stanowisk w zarządach i radach nadzorczych (niemal 530 kobiet vs. ponad 2740 mężczyzn). W samych radach nadzorczych jest to 17,5 proc. (ponad 360 vs. ponad 1,7 tys.), a w zarządach 13,7 proc. (ponad 160 vs. ponad 1 tys.). Jeszcze gorzej wygląda sytuacja, jeśli chodzi o stanowisko prezesa zarządu. Tam kobiety stanowią zaledwie 5,1 proc.
Jak jest teraz…
W największych spółkach, wchodzących w skład indeksu WIG20, kobiet we władzach jest więcej niż średnia dla całej giełdy, ale różnica nie jest duża. W sumie panie zajmują 19 proc. stanowisk (łącznie w zarządach i radach nadzorczych).
Nasza analiza wpisuje się w statystyki i trendy obserwowane na polskim rynku kapitałowym. – W ostatnich latach obserwujemy nieznaczne zmiany udziału kobiet we władzach spółek giełdowych w Polsce, jednak na tle innych krajów europejskich wciąż pozostaje on stosunkowo niski. Kobiety od kilku lat stanowią 14–15 proc. członków zarządów oraz 15–20 proc. członków rad nadzorczych polskich spółek giełdowych – komentuje Katarzyna Komorowska, partnerka PwC Polska. Dodaje, że chociaż w dłuższej perspektywie widać postęp, to tempo zmian wyhamowuje i Polska wciąż wypada poniżej średniej europejskiej, gdzie udział kobiet często przekracza 40 proc., na przykład w takich państwach, jak Francja czy Włochy.