– W USA i Wielkiej Brytanii zaczyna przeważać podejście, żeby odbudowa Ukrainy była finansowana z pieniędzy rosyjskich, które można skonfiskować na Zachodzie – mówi Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.
Zainteresowanie rynkiem ukraińskim jest coraz większe, pierwsza konferencja w Warszawie poświęcona odbudowie Ukrainy przyciągnęła w ubiegłym tygodniu tłumy. Do rekrutacji Polskiej Agencji Informacji i Handlu do programu wsparcia dla inwestorów zainteresowanych Ukrainą zgłosiło się już ponad 1400 firm. Mimo że póki trwa wojna, nie ma mowy o odbudowie, to jednak rozmowy międzyrządowe i kontakty biznesu trwają. Mają one już teraz – tworzyć klimat pod przyszłe prace i inwestycje. Sama odbudowa kraju, według szacunków raportu Banku Światowego, pochłonie co najmniej 349 mld USD, a kwota ta może tylko wzrosnąć wraz z kolejnymi zniszczeniami.
Rynek się obudził
Panele dyskusyjne na konferencji „Europe-Poland_Ukraine rebuild together” na początku października w Warszawie były wypełnione słuchaczami do wieczora. Sami organizatorzy przyznawali, że nieco ich zaskoczyła frekwencja. Dyskusja koncentrowała się na roli Polski w odbudowie Ukrainy, potrzebach tego kraju, rodzajach wsparcia oraz możliwości współpracy różnych branży, w tym głównie: zbrojeniowej, rolniczej, spożywczej, budowlanej, transportu, logistyki i nowych technologii. I to są też główne branże, które się rynkiem Ukrainy interesują, choć z obserwacji zarówno PAIH, jak i ZPP, wynika, że na wschód patrzą firmy wielkie, nawet giełdowe, i mniejszy biznes, który działa bardziej nieformalnie.
Dla obserwatorów tego rynku jasne jest jednak jedno – trzeba działać już. – Weźmiemy udział w odbudowie, jeśli kupimy los na loterii, czyli trzeba podjąć aktywną politykę gospodarczą. Jeżeli firmy mają pomysły na odbudowę infrastruktury czy inne inwestycje, to już powinny w to zainwestować – mówi Cezary Kaźmierczak, prezes ZPP. – Gdy byłem w Kijowie, widziałem na miejscu wielu Amerykanów i Brytyjczyków, którzy tam przyjeżdżają, robią prace studyjne, plany ewentualnościowe, nawiązują kontakty. Gdy wojna się skończy, ruszą odbudowa, przetargi – jeżeli polskie firmy dopiero wtedy się obudzą, to będzie już dla nich za późno na dobre wejście na ten rynek – mówi szef ZPP. Jego zdaniem firmy faktycznie zainteresowane kontraktami muszą tam już dziś być fizycznie obecne, pojechać do Ukrainy, nawiązać kontakty, otworzyć biuro albo nawiązać partnerstwo, tak jak to robią choćby firmy amerykańskie. – Warto zacząć uświadamiać polskich przedsiębiorców że trzeba się wziąć do roboty, nikt im nic nie da, trzeba się o to postarać – podsumowuje Kaźmierczak.