Głównym wyzwaniem jest otoczenie rynkowe. Od września ubiegłego roku ceny surowej płyty wiórowej na niemieckim rynku są w trendzie spadkowym. Zdaniem analityków presja cenowa na rynku była główną przyczyną spadku wyników spółki za I kwartał br. – Póki co zmiany cen rok do roku pozostałych gatunków płyt wiórowych utrzymują się powyżej zera. Jeżeli presja cenowa wystąpi również w płytach laminowanych, spółka odczuje kolejne spadki rentowności, gdyż ten segment jest ważniejszy dla całej grupy kapitałowej – zwraca uwagę Maciej Marcinowski, analityk Trigon DM. Do tego trzeba też dodać presję na ceny na krajowym rynku w związku z uruchomieniem nowych mocy produkcyjnych przez Forte (500 tys. m3) i rozpoczęciem produkcji przez fabrykę Eggera (650 tys. m3).
Spadki cen płyty wiórowej częściowo rekompensować powinny niższe ceny surowców. – Drewno, mocznik i metanol są największymi pozycjami kosztowymi w spółce. Biorąc pod uwagę ostatnie trendy w ich cenach, stawiamy tezę, że oszczędności na kosztach surowców będą głównym motorem poprawy wyników w II kwartale 2019 r. i mogą dodać ok. 5 mln euro do wyniku EBITDA w porównaniu z poprzednim kwartałem. Niesie to jednak ze sobą ryzyko, że klienci będą się domagali obniżek cen – wskazuje Marcinowski.
Z prognoz biur maklerskich wynika, że w 2019 r. grupa może liczyć na 118 mln euro EBITDA wobec 134 mln euro rok wcześniej przy oczekiwanym nieznacznym spadku przychodów.
Warto przy tej okazji przypomnieć, że niedawno największy akcjonariusz grupy Strategic Value Partners ogłosił wezwanie do sprzedaży wszystkich pozostających w wolnym obrocie akcji spółki, oferując po 25,17 zł za papier. Z reakcji inwestorów i ostatnich rekomendacji wynika, że oferta wzywającego nie jest zbyt atrakcyjna dla akcjonariuszy. Kurs Pfleiderera od dnia ogłoszenia wezwania utrzymuje się wyraźnie powyżej ceny oferowanej przez Strategic Value Partners. W trakcie wtorkowej sesji papiery spółki były notowane nawet po ok. 27,50 zł, czyli ponad 9 proc. powyżej ceny z wezwania. Tymczasem jeszcze na początku tego roku płacono za nie na rynku ponad 34 zł, o 25 proc. więcej niż oferowana cena.