Aplisens wypracował w I półroczu 51,5 mln zł skonsolidowanych przychodów, co oznacza spadek o 7,5 proc. w porównaniu z poprzednim rokiem. Najlepiej zachował się rynek krajów dawnej WNP (m.in. Rosja, Białoruś, Kazachstan), który jest największym rynkiem zbytu dla Aplisensu, gdzie grupa odnotowała zaledwie 2-proc. spadek sprzedaży. Zarząd zakładał, że spadek może być większy, jednak głównie spółka rosyjska poradziła sobie bardzo dobrze i odnotowała wzrost sprzedaży na poziomie 9 proc. Wynika to przede wszystkim z tego, że spółce udało się zdobyć zamówienia od nowych odbiorców z branży ropy i gazu.
– Z kolei spółka białoruska odnotowała 22-proc. spadek sprzedaży, ale wynika to również z wysokiej bazy, ponieważ ta spółka miała bardzo udany 2019 r. i nawet przed pandemią spodziewaliśmy się, że może być gorzej w tym roku – mówi Adam Żurawski, prezes Aplisensu. Spółka nie ukrywa, że obecny konflikt na Białorusi nie pozostanie bez wpływu na sprzedaż w tym regionie.
– Na rynku WNP jest problem z rynkiem białoruskim i obawiamy się, że wystąpią znaczące spadki. Trudno zakładać, że rynek rosyjski będzie w stanie odrobić spadki na całym rynku w związku z sytuacją polityczną na Białorusi – mówi Adam Żurawski.
Dodaje on, że spółka obserwowała już spowolnienie sprzedaży przed wyborami na Białorusi, jednak obecna sytuacja powoduje, że ilość zamówień jest znacznie mniejsza.