Mijają lata, a unia rynków kapitałowych (URK) wciąż pozostaje projektem głównie na papierze. Wydawać by się nawet mogło, że umiera on powoli śmiercią naturalną, ale unijni decydenci w ostatnich tygodniach znów odświeżyli temat. Nie tak dawno mówił o nim Charles Michel, przewodniczący Rady Europejskiej, który podkreślał, że Europejczycy mają 9 bln euro oszczędności, które częściowo powinny zostać skierowane na rynek kapitałowy i napędzanie gospodarek, które stoją przed wyzwaniami związanymi z transformacją energetyczną czy też rosnącymi wydatkami związanymi z obronnością.
wynosiła na koniec 2023 r. kapitalizacja krajowych spółek notowanych na GPW w relacji do PKB. W przypadku rynku niemieckiego analogiczny wskaźnik wynosił prawie 50 proc.
– Niestety, zmarnowaliśmy dużo czasu i żałuję, że z powodów politycznych nie mogliśmy wcześniej poczynić znaczących postępów w tym temacie. Dlaczego uważam, że tym razem może być inaczej? Ponieważ widzę, że zmieniło się myślenie na najwyższym szczeblu. W przeszłości ta debata była bardziej w rękach ministrów finansów, sprawiedliwości, czasem bardziej na poziomie technicznym. Teraz istnieje zrozumienie, że nie mamy przed sobą 1000 opcji. A jeśli chcemy mieć jedną bardzo potężną opcję, to jest nią unia rynków kapitałowych. Nie chcę przesądzać debaty, uważam jednak, że w nadchodzących tygodniach i miesiącach możliwe będzie poczynienie znaczących postępów – podkreśla Michel.
w przeliczeniu na euro wynosiła na koniec 2023 r. kapitalizacja krajowych spółek notowanych na GPW. W przypadku rynku niemieckiego były to prawie 2 bln euro.
Chociaż sama idea wydaje się słuszna, to droga do stworzenia URK wcale nie jest prosta, co zresztą pokazują ostatnie lata. Inna sprawa, że w przypadku rynku polskiego zasadne wydaje się pytanie: czy w ogóle jest potrzebna?