Podczas ostatniej wizyty w #PROSTOzPARKIETU wyodrębnił pan trzy filary hossy. Jednym z nich była gra pod powrót inflacji. Tymczasem ostatnie dane o wzroście cen okazały się rozczarowujące. Czy to znaczy, że hossa opiera się już tylko na dwóch filarach?
Tak naprawdę tylko na jednym. Poza reflacją odpadł bowiem kolejny filar związany z wiarą w ozdrowieńczą moc administracji Donalda Trumpa. Tymczasem zapowiadane przez niego zmiany w podatkach zostały odłożone w bliżej nieokreśloną przyszłość. Ostatnie miesiące rzeczywiście wskazują, że trend relacyjny zanika i to globalnie - od USA po Polskę, co jest zjawiskiem niepożądanym szczególnie z perspektywy rynków wschodzących. Jeżeli do tego dodamy, że ceny ropy naftowej właśnie testują dwunastomiesięczne minima, otrzymujemy obraz daleki od optymistycznego. Inflacja w kolejnych miesiącach może znów zacząć maleć. Oczekiwania odnośnie do takiego scenariusza widać nie tylko w wyhamowaniu hossy na giełdach, ale również na rynku długu - rentowność krótkoterminowych obligacji amerykańskich rośnie w ślad za wzrostem stóp procentowych (ceny spadają), a w przypadku długoterminowych już niekoniecznie. Doszło bowiem do sytuacji, że retoryka Fed pozostała jastrzębia, mimo perspektywy spadku inflacji i nie najlepszych danych z amerykańskiej gospodarki.
Gra pod reflację się skończyła, pod Trumpa też, hossie została więc już tylko jedna noga...
Jest nią wiara w globalne ożywienie gospodarcze. Na razie jednak nastawienie inwestorów przypomina pokerowe „sprawdzam" - wolą poczekać i zobaczyć czy faktycznie koniunktura przyspiesza, zamiast podejmować decyzje o kupnie akcji.