Płynność to w ostatnim czasie największy ból głowy warszawskiej giełdy. Dane Europejskiej Federacji Giełd (FESE) nie pozostawiają zresztą żadnych złudzeń: w I półroczu GPW zaliczyła jeden z największych spadków aktywności inwestorów w stosunku do I półrocza 2017 r.
Europejski ogon
Według danych FESE obroty na GPW (licząc w euro) rok do roku zmniejszyły się o prawie 18 proc. Gorszy wynik uzyskała jedynie giełda cypryjska. Tam obroty spadły aż o 29 proc. Warto jednak zaznaczyć, że tamtejszy rynek nijak ma się do GPW. Obroty tam są aż tysiąc razy mniejsze niż w Warszawie.
W zestawieniu z innymi parkietami nasz rynek wypada niestety dość słabo. Spośród liczących się giełd spadek aktywności inwestorów zaliczyła jeszcze m.in. giełda hiszpańska czy też rynek szwajcarski. Tam jednak spadek aktywności inwestorów nie był aż tak dotkliwy jak w Warszawie. W pierwszym przypadku obroty spadły rok do roku o 10 proc., zaś w drugim o niecałe 7 proc.
To, co może boleć jeszcze bardziej, to fakt, że mimo wszystko większość operatorów giełdowych ma za sobą lepsze I półrocze niż te z 2017 r. Giełda w Wiedniu, z którą przez wiele lat ścigała się GPW, zaliczyła prawie 4-proc. wzrost aktywności inwestorów. Jeszcze lepiej poradziły sobie największe giełdy. Rynek Euronext zwiększył obroty o 11 proc., giełda w Oslo zaliczyła wzrost o ponad 23 proc, a Deutsche Borse – aż o 26 proc.