Najnowszy wynalazek brukselski przyjęty został u nas euforycznie, co nakazuje w istocie rzeczy odnieść się do niego z ostrożnością. Przecież mieliśmy już przykłady regulacji cieszących się wybitną promocją, które jednak okazały się zupełną porażką, żeby nie powiedzieć, że drwiną z potrzeb rynku kapitałowego. Przykładem w tej materii najbardziej wyrazistym jest ustawa o rozwoju rynku finansowego, powszechnie znana jako „warzywniak”. Ba, gdyby miało chodzić o „rozwój rynku finansowego” li tylko, ale w tytule jest nawet bardziej dobitnie, o „zapewnieniu rozwoju”. Tymczasem „warzywniak” ma z zapewnieniem rozwoju mniej więcej tyle wspólnego co demokracja socjalistyczna miała wspólnego z demokracją.
Trzeba jednak zmienić ton, kiedy się przystępuje do oceny Listing Actu. Bo zaskakujące, ale to jest, ogólnie rzecz biorąc, regulacja prorozwojowa. I widać od razu, że żaden nadmierny konsensualizm nie wypaczył deklarowanych intencji, że ma być liberalniej i prorynkowo. Pytanie tylko, czy to jest rzeczywiście rewolucja, jak wielu twierdzi, czy nie, i czy to wszystko jest dobrze pomyślane, czy tylko jako tako dobrze.
Rewolucją mają być nowe przypadki bezprospektowe. Nowe jak nowe, bo w pewnym stopniu istniejące i wcześniej. Ale jednak bardziej nowe, bo można je teraz określić jako wyjątki zarówno ofertowe, jak i dopuszczeniowe. Czyli brak obowiązku sporządzania prospektu dla ofert lub dopuszczenia papierów wartościowych takich samych jak już notowane, jeśli nowe stanowią poniżej 30 proc. wolumenu notowanych, oraz taki sam brak obowiązku, bez limitu ilościowego, w przypadku emitentów obecnych na rynku przez co najmniej 18 miesięcy. Co dla nas ważne, dotyczy to rynku regulowanego ,a także rynku rozwoju MŚP, zatem obejmie NewConnect. W tym miejscu trzeba złożyć wyrazy uznania ekipie Marka Dietla, która w roku 2019 uzyskała dla NewConnect status rynku rozwoju MŚP. Ta, wydawało się wówczas, ornamentacyjna zmiana dziś daje korzyść w postaci aplikacji kluczowych postanowień Listing Actu.
Oczywiście można wybrzydzać.
Po pierwsze, kiedy Unia zrezygnuje z tych procentów (teraz 30) oraz miesięcy (18)? Przecież na dobrą sprawę zachodzi tu brak spójności z uzasadnieniem, głoszącym, i słusznie, że spółka publiczna jest i tak zobowiązana do ujawniania informacji, zatem po co prospekt. Toteż moim zdaniem każdy emitent, który zaistniał na rynku, powinien być zwolniony od obowiązku sporządzania prospektu przy każdej nowej emisji lub dopuszczaniu papierów bez jakichkolwiek ograniczeń ilościowych czy karencji w czasie. Już widzę, jak za kilka lat Unia triumfalnie ogłosi Listing Act II, w którym przyzna, że dotychczasowe regulacje wprawdzie działały rozwojowo, ale w ograniczonym stopniu (tak jak to robi w Listing Act, odnosząc się do wcześniejszych regulacji w jego motywach).