Szanse na ponowny wybór D. Trumpa wyraźnie wzrosły. Były prezydent ma udaną kampanię, podczas gdy działania K. Harris napotykają szereg niepowodzeń. 1 października kandydat na wiceprezydenta J. D. Vance zaprezentował się korzystniej w debacie z T. Walzem, co także podbiło notowania Trumpa.
Pojawia się coraz więcej ankiet i sondaży, a przede wszystkim stawek bukmacherów, które jednoznacznie wskazują na wygraną kandydata republikanów. Przed decydującą rozgrywką Trump prowadził nad Harris aż 15 pkt proc. (pp.) wg Betfire i Points Bet, 14 pkt proc. w stawkach u Bwina, Polymarketu, Smarkets i Bovada oraz 10 pkt proc. u Betssona. Większą pewność wygranej byłego prezydenta bukmacherzy mieli jedynie tuż po zamachu na życie Trumpa w II poł. lipca.
Także coraz więcej sondaży w kluczowych siedmiu stanach swing (Georgia, Arizona, Michigan, Wisconsin, Nevada, Karolina Płn. i Pensylwania) pokazuje przewagę byłego prezydenta. Szczególnie ważny jest ten ostatni z 19 głosami elektorskimi – 5. największy w całej Ameryce. To właśnie głosy elektorskie decydują o wygranej. W głosowaniu powszechnym K. Harris wciąż prowadzi nieznaczną przewagą 51 proc. – 49 proc. Ale bez 270 głosów elektorskich potrzebnych do zwycięstwa w 2024 r. nie zostanie prezydentem USA. W połowie października jedynie w Wisconsin średnia sondażowa dawała wygraną kandydatce demokratów.
Czy zatem powinniśmy nastawić się na zupełnie nowe rozdanie w amerykańskiej polityce? Co wybory mogą oznaczać dla rynków? Przypuszczalnie mocno odmienna polityka gospodarcza w przypadku wygranej Trumpa względem (kontynuacji?) działań administracji Harris stwarza ryzyko zmiany dominujących od kilku lat trendów na światowych rynkach finansowych. Dotyczy to zarówno krótkiej (ten rok), jak i dłuższej perspektywy (2025–2026).
Choć nie ma pewnych i jednoznacznych wzorców zachowania rynków akcji, obligacji czy walutowego po wygranej kandydatki demokratów ani kandydata republikanów, w porównaniu z polityką Bidena/Harris działania D. Trumpa mogą potencjalnie przyczynić się do podwyższenia inflacji w USA, zmniejszając przestrzeń do redukcji stóp procentowych Fedu w latach 2025–2026. Były prezydent zapowiada drastyczne zwiększenie ceł, w szczególności z handlu z Chinami (znamy to z lat 2016–2020), co zwykle działa proinflacyjnie. W jego zapowiedziach pojawia się też chęć obniżek podatków, co stymulowałoby popyt wewnętrzny. Oba czynniki są inflacjogenne. Wprowadzane jednocześnie mogą znacząco zwiększać presję cen. W krótkim i średnim terminie byłyby to bodźce pozytywne dla dolara i akcji, osłabiające obligacje (wzrost rentowności).