Na przykład Oman. Mieszkają tu spokojni ludzie. Z mojej perspektywy wyraża się to w tym, że są nieprzesadnie zainteresowani moim widokiem. Nie są nawet zainteresowani widokiem towarzyszącej mi kobiety, zdarza się, że ubranej w sposób odbiegający od islamskiego i omańskiego kanonu. Uśmiechają się i nie spieszą się donikąd.
Z drugiej strony jazda „na zderzaku” to niemalże norma. Tutaj zniecierpliwienie, że za długo zajmujesz pas jezdni, jest natychmiastowe. Tak jakby wstępował w Omańczyków jakiś dżin albo odzywał się atawizm z czasów, gdy szaleli na koniach?
Z tego wyłania się nieco bardziej złożona opowieść o Omańczykach.
Poczyniłem tu też odkrycie dotyczące Polski. Takie mianowicie, że jesteśmy dużym krajem. Najpierw sprawdziłem dane o populacji i gospodarce Omanu. Ludzi trochę ponad 5 mln, żyjących na terytorium niemalże takim jak polskie (mniejszym o kilka tysięcy kilometrów kwadratowych). PKB to trochę ponad 100 mld dol., a zatem z grubsza siedem–osiem razy mniejszy niż polski. Wszystko się zgadza, choć przy takiej różnicy ludnościowej na moje oko różnica w PKB powinna być jeszcze bardziej znacząca. Poszedłem tym tropem i sprawdziłem Arabię Saudyjską. I tu się zdziwiłem, bo PKB tego regionalnego mocarstwa i przecież państwa pociągającego za sznurki z cenami ropy to, owszem, ponad bilion USD (Bank Światowy: 1 067 582 mln w 2023 r.). Ale powiedziałbym, że Polska jest tuż tuż-tuż, z 811 mld USD w tym samym roku. Ludność obu krajów praktycznie taka sama, 36–38 mln. A Katar? Sypiący pieniędzmi na lewo i prawo? Katar ma PKB o wartości tylko 235 mld USD.
Wniosek z tego wyciągam taki: prosperita Polski, w braku strategicznych surowców naturalnych, opiera się na liczbie ludności i na kapitale intelektualnym. Nie było z tym jak dotąd najgorzej, ale jak jest teraz i jak będzie? Jesteś bowiem tak dobry jak twoja ostatnia transakcja. To kiedyś miało zastosowanie do bankowości inwestycyjnej. Dziś, przez analogię, wkracza, w wersji analogicznej i zmutowanej, w rywalizację między państwami.