Wiedza to władza. Ale brak wiedzy nie oznacza jeszcze braku władzy

Dwa lata temu, a dokładnie na początku lipca 2022 r., na amerykańskim rynku długu doszło do rzadko spotykanego zjawiska. Inwestorzy za pożyczanie pieniążków na długi termin zgodzili się na niższe oprocentowanie niż w przypadku długu o krótszym terminie zapadalności.

Publikacja: 06.08.2024 06:00

Piotr Neidek analityk BM mBank

Piotr Neidek analityk BM mBank

Foto: materiały prasowe

Ryzyko związane z dziesięciolatkami okazało się mniejsze niż z dwulatkami. Dla mnie, prostego magistra ekonomii, zaświeciła się lampka, że coś jest nie tak. Przez lata edukacji i zdobywania doświadczenia w praktyce, jako dawca kapitału w czwartkowe wieczory studenckie, w moim hipokampie zakotwiczyło się jedno: większe ryzyko, więcej procentów. Czy też na odwrót. Nie trzeba tutaj doktoratu, aby wiedzieć, że im dłużej mija czas od udzielenia pożyczki, tym większe jest prawdopodobieństwo niedomknięcia transakcji. Wynika to z faktu, że inwestycja długoterminowa narażona jest na więcej zdarzeń losowych, których nie można wcześniej przewidzieć. Rośnie ryzyko, a wraz z nim premia. Podobnie jest z obligacjami, które są umową pomiędzy dawcą a biorcą kapitału. Obligatariusz z założenia chce większy procent z dłuższej inwestycji. A co, jeżeli chce mniej? Taka aberracja nie jest czymś normalnym w gospodarce, ale w ekonomii zdarzają się takie sytuacje. Szczególnie gdy rośnie inflacja, a wraz z nią stopy procentowe. Dwa lata temu rentowności dwulatek były już na wznoszącej się prostej, a dziesięciolatki jeszcze w sierpniu zaliczyły lokalne dno. Pojawiła się tzw. inwersja, czyli coś odwrotnego do normalności. Obligacje dwuletnie osiągnęły rentowności 2,82 proc., a dziesięcioletnie kwotowane były po 2,81 proc.

Wcześniej podobna sytuacja była w kwietniu 2022 r., ale wystąpiła tylko przez kilka dni. Podobnie było w sierpniu 2019 r. i skończyło się na kilku sesjach niepewności na rynku. Jednakże wydarzenia sprzed dwóch lat, jak się później okazało, były historycznym przełomem. Inwersja nie zniknęła po tygodniu ani po miesiącu. Według stanu na koniec lipca rozpoczął się trzeci rok występowania tego zjawiska. Jak długo potrwa i jakie to ma znaczenie dla rynku? Pierwsze pytanie, jak zawsze pozostanie bez odpowiedzi. Wielu inwestorów chciałoby posiąść zdolność władania czasem. Wiedza to władza! Posiadanie wiedzy nt. dokładnego czasu trwania inwestycji zapewne zwiększyłoby zyski. Nie wspominając o komforcie gry na giełdzie. Jakże cudownie byłoby zamknąć komputer na długie tygodnie tylko po to, aby finalnego dnia i na samym szczycie zadzwonić do swojego maklera ze zleceniem DDM. Wiedzieć, kiedy sprzedać, to jest wizja pięknego świata, o czym nawet J. Lennon nie śnił, śpiewając „Imagine”. I tutaj z pomocą przychodzi świetna riposta duńskiego noblisty N. Bohra, który w takich momentach zwykł mawiać: „Ale brak wiedzy nie oznacza jeszcze braku władzy”.

Wracając do odpowiedzi na pytanie „kiedy”, można jednak co nieco wywnioskować z wykresu i kalendarza. Tendencja na rynku długu znacząco się zmieniała i inwersja zaczęła ewidentnie zanikać. Według dzisiejszego odczytu rozbieżność pomiędzy dziesięciolatkami a dwulatkami to około -0,2 proc. Dla porównania rok temu w lipcu wartość ta wynosiła aż -1,08 proc. Tak mała inwersja jak obecnie była ostatnio w lipcu 2022 r., czyli praktycznie na samym początku zawirowań na rynku długu. Jeżeli obserwowana tendencja się utrzyma, wówczas w najbliższych tygodniach, a może i dniach dziesięcioletnie papiery znów będą miały wyższą rentowność niż dwuletnie obligacje USA. I tutaj należałoby przejść do drugiej części materiału, niestety już mniej przyjemnego w odbiorze.

Skoro inwersja na rynku długu trwa już ponad dwa lata, to z pewnością nie jest już to aberracja. Jest to zjawisko, którego w ostatnich dekadach nie da się do niczego innego porównać na rynku finansowym. Namiastkę analogii można jednak znaleźć w dwóch okresach ostatniego ćwierćwiecza. Pierwsze podobieństwo do obecnych wydarzeń widać w 2000 r. Wówczas przez dziesięć miesięcy występowała odwrócona krzywa dochodowości, obrazująca zjawisko rozjechania się rentowności krótko- i długoterminowych obligacji. Z ostatnim dniem grudnia inwersja zanikła. Był to już schyłek hossy na rynku akcji. S&P 500 szczyt miał za sobą, a przed sobą daleką podróż na południe. Do podobnej sytuacji doszło w 2007 r. Po wielu miesiącach inwersji na rynku długu impet hossy na Wall Street hamował.

Kiedy już na dobre tendencja na rynku długu zmieniła się i dziesięcioletnie papiery zyskały wyższe rentowności, na rynkach akcji byki znajdowały się na ostatniej prostej hossy.

Uzupełnienia teorii, że tranzycja na rynku jankeskich obligacji jest powiązana ze zmianą trendu na rynkach akcji, można doszukać się w 1998 r. Wówczas w lipcu Nasdaq Composite pierwszy raz w historii osiągnął pułap 2000 pkt. Jednakże kilka tygodni później szukał dna i znalazł je dopiero 30 proc. poniżej psychologicznego poziomu 2000 pkt. Tak silnym spadkom towarzyszył zanik inwersji na rynku długu. Można jeszcze doszukać się podobnego schematu w 1990 r., kiedy to Nasdaq, wchodząc w etap silnej przeceny, miał za sobą tranzycję związaną z dwu- i dziesięciolatkami.

Tworzenie prognoz czy też budowanie scenariuszy na podstawie historycznych obserwacji obarczone jest wieloma błędami. Wśród nich można wyróżnić małą liczbę danych, zbyt krótki okres obserwacji lub nieoptymalny dobór zmiennych. Nie można zatem wykluczyć, że bessa zapoczątkowana prawie ćwierć wieku temu przypadkiem zbiegła się z inwersją dziesięciolatek i dwulatek. Natomiast szczyt w 2007 r. trafił się niedźwiedziom bez oglądania się na rynek obligacji. Koincydencja jest możliwa i należy o niej pamiętać, szukając powiązań pomiędzy historycznymi wydarzeniami. Nie można jednak wykluczyć, że tranzycja na rynku jankeskich papierów jest powiązana z końcem ery byka na Wall Street.

Czego można zatem życzyć inwestorom na drugą część roku? Może tego, aby inflacja dalej zaskakiwała i nie dawała jasnych wskazań, co może zrobić Fed w kolejnych miesiącach czy kwartałach. Inflacja to przecież składowa każdej hossy. Indeksy są mierzone w nominałach, a nie są urealniane. Inną kwestią jest siła nabywcza inwestorów, ale to już inna historia.

Felietony
Gdy nie można pokonać indeksu...
Materiał Promocyjny
Czy samochód służbowy musi być nudny?
Felietony
Prowadzisz biznes globalnie? Wiążące reguły korporacyjne mogą w tym pomóc
Felietony
Strategie walki z cyberzagrożeniami
Felietony
Młody człowieku, ruszaj na Południe!
Materiał Promocyjny
Transformacja na elektromobilność otwiera wiele nowych możliwości
Felietony
Pozorna ochrona inwestorów
Felietony
Finanse zrównoważone po szwajcarsku