Brak rąk do pracy przełoży się na wzrost wynagrodzeń, więc osoby pracujące akurat na zmiany demograficzne nie będą mogły narzekać (albo raczej – na skutek spadku dostępności usług czy wzrostu cen – będą narzekać jako ostatnie).
Firmy będą miały trudniej, ale prędzej czy później dostosują się do rzeczywistości, a zmiany demograficzne to także szansa dla części z nich. Jako rozwiązanie problemu jest wskazywany np. wzrost opodatkowania pracy. W warunkach deficytu pracowników zostanie ono jednak szybko przeniesione na kupujących pracę, czyli przedsiębiorców, co z kolei odbije się na ich zyskach i doprowadzi do spadku dochodów z CIT-u. Sam wzrost pensji i wynikający z tego wzrost PIT-u też sprawy nie załatwią – od pewnego poziomu wskaźnika (pracujący w biznesie)/(emeryci+służba publiczna) będzie to – poprzez mechanizmy waloryzacyjne – działało negatywnie na budżet.
Jako inne rozwiązanie proponuje się imigrację. Nie spodziewam się jednak, aby ten czynnik mógł dużo wnieść:
¶ po pierwsze, obserwując, co się dzieje w Europie, jeszcze długo nie będzie powszechnej na nią zgody,
¶ po drugie – w podobnej sytuacji jak Polska będą także inne kraje Europy i to z nimi będziemy konkurować o wykwalifikowanych pracowników spoza EU. Wątpię, abyśmy tę walkę wygrali,