Gwiazdy jajeczne i kaczki na łańcuchach

Wiemy, że światem gospodarczym targają wojny handlowe, kwitnie deglobalizacja i panoszą się praktyki ochronne wobec lokalnych rynków. Sprzyjają temu konflikty międzypaństwowe, a zwłaszcza między mocarstwami. Swoje zrobiły czarne łabędzie, uświadamiając decydentom, że niezależność od innych ma strategiczne znaczenie.

Publikacja: 03.06.2024 06:00

Ludwik Sobolewski, były prezes GPW i BVB, adwokat, autor książek i publikacji w mediach społeczno- ś

Ludwik Sobolewski, były prezes GPW i BVB, adwokat, autor książek i publikacji w mediach społeczno- ściowych, partner w Qualia AdVisory

Foto: materiały prasowe

Z tym większym zaskoczeniem można by przyjmować niektóre wiadomości. Oto na przykład Ovostar, ukraińska spółka notowana na GPW, zamierza ją opuścić. Idzie śladem Kernela. Mam nadzieję, że delisting w tym przypadku nastąpi i w lepszym stylu, i przynajmniej w zgodności z przepisami prawa. Nie wspominając o zasadach ładu korporacyjnego. „Dobre praktyki” są trochę kwiatkami do kożucha. Polski rynek udowodnił niestety w ostatnich latach, że poszanowanie dla corporate governance ma w głębokim, że tak powiem omalże wulgarnie, poważaniu. Jest to jednak zasadniczo inny temat niż ten, od którego zacząłem ten felieton. Chyba inny.

Wróćmy do Kernela i Ovostaru. Pierwsza spółka to niegdysiejszy zawodnik wagi ciężkiej, dziś zaledwie lekkopółśredniej albo i niżej. Ale z potencjałem. A druga spółka też nie ułomek. Jak celnie i dowcipnie zauważył Janek Szpetulski-Łazarowicz, z którym prowadzę audycję „Rynki na Papierze” w Telewizji Biznesowej, Ovostar to nic innego jak Gwiazda Jajeczna. Liczby potwierdzają tę ksywkę. „Parkiet” przedstawił je bodaj tydzień temu. Niestety dla naszych inwestorów, w ramach informacji o zbliżającym się delistingu.

Oba te przypadki zaczynają wyzwalać we mnie coś w rodzaju złości. O ile nie zjadliwości. No bo z jednej strony żyjemy w świecie upstrzonym barierami celnymi, badaniami jakościowymi, warunkami technicznymi, koncesjami, rejestracjami, normami ESG i wszelkimi innymi, nakazującymi przedsiębiorstwu badać nie tylko samego siebie, ale też łańcuch dostawców. A z drugiej strony zagraniczna spółka może sobie wyjść z rynku giełdowego, jak nie przymierzając zataczający się kowboj z saloonu, wprawiając skrzydła drzwi do tegoż saloonu w znany z filmów ruch wahadłowy.

Właśnie to mnie, proszę Państwa, irytuje. Rzecz jasna jest to emocja podszyta ironią i żartem. Bo zupełnie na serio mówiąc, nie można sobie sensownie wyobrazić rynku kapitałowego, który więzi spółki. Czyli mówi im: porzućcie pewną nadzieję, wy, które tu wchodzicie – nigdy stąd już nie wyjdziecie (o własnych siłach; można najwyżej zbankrutować i w ten sposób wyparować z giełdy).

Gdybym jednak miał tę tonację facecji porzucić, to powiedziałbym tak: a może dobrą zasadą byłoby krytykować, piętnować, a nawet wykpiwać i wydrwiwać takiego to akcjonariusza, który podjął decyzję o wycofaniu spółki z giełdy? A zarazem wszystkich jego nominatów w zarządzie i radzie nadzorczej? Tak, żeby kojarzyli się oni jeszcze przez lata z nabiciem w butelkę niezależnych od spółki inwestorów, tak często niezadowolonych (i słusznie) z oferowanej im łaskawie ceny za przejęcie ich akcji? Bo dzisiaj i wczoraj takie sytuacje rodziły wątki różne, na czele z prawnoregulacyjnym i ekonomicznym, ale nie miały wątku, że tak powiem, pręgierzowego. Nikt metaforycznym jajkiem nie rzucał w tę czy inną gwiazdę jajeczną, a warto by było. Ku przestrodze. A przynajmniej dla formowania się pewnej kultury smaku i przyzwoitości.

Dlatego też niech sobie będą nadal kodeksy ładu korporacyjnego, przepisy prawa, regulaminy i te wszystkie groźne rozporządzenia władz publicznych. W ich majestacie i w stanie błogosławionej zgodności z nimi (oby) Ovostar zniknie z giełdy warszawskiej. Natomiast przydałby się Kodeks Dobrego Smaku jako kryterium orzekania na temat tego, czy w danym przypadku jajko jest jajkiem świeżym, czy niezupełnie. Przydałaby się też jakaś loża szyderców, która komunikowałaby wszem i wobec swoją ocenę świeżości jajeczka.

Nie zaszkodziłby sprawie, a nawet jej pomógł, jakiś publikator. Jakaś nasza, polska, giełdowa, obyczajowa i smakowita Kaczka na Łańcuchu. Najsłynniejsza naprawdę tak się właśnie nazywa (Le Canard Enchainé) i ukazuje się we Francji od ponad stu lat (od 1915 roku – imponujący rodowód!). Znęca się głównie nad politykami, choć nie tylko. Nam by była pomocna kaczka pastwiąca się nad tymi, którzy postępują wbrew dobremu smakowi na rynku kapitałowym. Albo też nad tymi, którzy gadają, ale nic nie robią, choć mają ku temu narzędzia sprawczości. Tu rozszerzam pierwotnie pomyślaną misję hipotetycznej kaczki, która zaczyna mi się na serio podobać.

Jak nie można czegoś zmienić, przemawiając na poważnie, ex cathedra, konferencyjnie i panelowo, to może da się coś zreformować kpiną. Kiedyś się tego bano, dziś mniej, bo treści niekoniecznie przyjemnych, takich ad personam, są w internecie niepoliczalne ilości. Ale próbować zawsze warto, jeśli jest godna tego sprawa. A jak nie dojdzie do żadnych zmian, to przynajmniej będzie się można pośmiać i problem w ten sposób choćby częściowo odreagować. To takie minimum programowe naszej kaczki na łańcuchu. Inaczej nadal będą nierozładowane frustracje, bo hejt, tak intensywnie obecny w necie, nie jest dobrym sposobem na przepracowanie niczego.

Pewnie jednak ani żaden kodeks dobrego smaku, ani rzeczona kaczka nie powstaną. Po pierwsze, żyjemy w systemie, którego jedną z cech dominujących jest szereg środków służących obronie wykpiwanych i rzekomo obrażanych. To, że byłoby to oparte na prawdzie i na faktach, nie miałoby znaczenia, bo system, także prawny, skutecznie zrelatywizował pojęcie prawdy, a nawet istotę czegoś takiego jak fakt. A po drugie, ważną rubrykę w tym biuletynie czy też gazecie lub czasopiśmie musiałby mieć jako jej bohater Skarb Państwa. Z powodu swych osiągnięć jako regulator i jako właściciel spółek publicznych. Ale „w tym kraju” każdy ma lub ma nadzieję mieć interesy ze Skarbem Państwa, więc artykuły pewnie wydałyby się niebezpiecznie prześmiewcze. I może nawet wystąpiłyby trudności z zaproszeniem dobrych piór do współpracy?

Felietony
Banki - pośrednictwo, stabilność i wsparcie. Nieosiągalna triada?
Materiał Promocyjny
Pierwszy bank z 7,2% na koncie oszczędnościowym do 100 tys. złotych
Felietony
Poinwestujemy, to pożyjemy
Felietony
Emisyjny łańcuch wartości
Felietony
Kodeks rad nadzorczych
Felietony
KNF z lepszymi uprawnieniami od prokuratora
Felietony
Certyfikaty ESG i zrównoważonego rozwoju na rynku finansowym