Trudne relacje

Prowadzenie relacji inwestorskich na polskim rynku kapitałowym od ośmiu lat (tj. od rozpoczęcia obowiązywania rozporządzenia MAR) stawało się zajęciem coraz bardziej niszowym. Nareszcie jednak dokonają się zmiany regulacyjne, które powinny odwrócić ten negatywny trend. Przyjęty w ubiegłym tygodniu przez Parlament Europejski tzw. Listing Act jest okazją do odbudowania warszawskiej giełdy.

Publikacja: 30.04.2024 06:00

dr Mirosław Kachniewski prezes Zarządu, Stowarzyszenie Emitentów Giełdowych

dr Mirosław Kachniewski prezes Zarządu, Stowarzyszenie Emitentów Giełdowych

Foto: materiały prasowe

W teorii spółkom powinno zależeć na podnoszeniu wyceny akcji. Dzięki temu utrudniają wrogie przejęcia i mogą oferować nowe akcje po wysokich cenach. Co jednak, jeśli struktura akcjonariatu nie pozwala na wrogie przejęcie, a spółka raczej skupuje swoje akcje, niż emituje nowe? W takiej sytuacji, niestety, emitent może mieć zupełnie inną optykę. I widzieliśmy już bardzo dużo przykładów zanikającej płynności, przekładającej się na spadające wyceny, ułatwiające delisting przy stosunkowo małym koszcie.

Jeśli emisja akcji jest na tyle skomplikowanym i nieprzewidywalnym procesem, że łatwiej sięgnąć po kredyt bankowy, to fakt notowania staje się niepotrzebnym garbem utrudniającym prowadzenie biznesu z uwagi na olbrzymie wymogi przejrzystości informacyjnej przekładające się nie tylko na wyższe koszty, ale także na niższą pozycję konkurencyjną wobec podmiotów z branży, które publikują na swój temat jedynie szczątkowe dane.

W takim otoczeniu rynkowym branża relacji inwestorskich od lat usychała, ale uchwalone w ubiegłym tygodniu zmiany regulacyjne, a konkretnie realizacja najważniejszego postulatu SEG-u, tj. wprowadzenie możliwości emisji akcji bez konieczności sporządzania i akceptacji prospektu emisyjnego, powinna diametralnie zmienić sytuację. Wprawdzie formalnie ta możliwość będzie dostępna dopiero pod koniec roku (o szczegółach napiszę za tydzień), ale przygotowanie spółek i rynku do pozyskania kapitału po ośmiu latach letargu będzie skomplikowanym procesem, a zatem trzeba się zabrać do pracy jak najwcześniej.

Odbudowanie zaufania inwestorów wymagać będzie odbudowania kadr odpowiedzialnych za relacje inwestorskie, powierzenia im stosownych budżetów, wyznaczenia im zupełnie nowych zadań. Będzie to olbrzymim wyzwaniem, tym bardziej że jednym z najważniejszych obszarów komunikacji staną się zagadnienia dotyczące raportowania czynników zrównoważonego rozwoju, a zatem obszaru, gdzie również brakuje rąk do pracy.

Jak zawsze w przypadku niedoboru osób z unikatowymi kompetencjami najlepiej mają najbogatsi, którzy mogą te kompetencje po prostu kupić. Pozostali natomiast będą w bardzo trudnej sytuacji, bo nie mają zasobów, aby rywalizować na rynku transferowym. Nawet jeśli przez lata prowadzili „szkółkę piłkarską”, to i tak wychowankowie podpiszą kontrakty z największymi spółkami i firmami doradczymi, tym bardziej że na rynku pracy zasady finansowego fair play nie obowiązują.

Pozostanie zatem grać takim składem, jaki mamy, starając się wycisnąć z niego jak najwięcej. Skoro przez lata tylko broniliśmy bramki, musimy napastników zrobić z pomocników. Jeśli chcemy zaatakować rynek nowymi emisjami (a o pieniądz z banków będzie coraz trudniej), to musimy nie tylko wykształcić świetnych strzelców, ale też przebudować morale całego zespołu. Musimy od nowa nauczyć się prowadzić zupełnie inną grę – komunikować nie tylko to, co jest wymagane przepisami prawa, ale otworzyć się w jeszcze szerszym zakresie, aby „kibice” nam zaufali, aby nasza gra zaczęła im się podobać, aby nasza historia pociągnęła tłumy.

Tylko jak mamy to osiągnąć, skoro zwolniliśmy ofensywnego trenera, napastnicy odeszli, zmienili dyscyplinę lub wypadli z reżimu treningowego? Krok pierwszy to sięgnięcie po oldboyów – sprawdźmy, kto dziesięć lat temu zajmował się relacjami inwestorskimi, a wciąż pracuje w spółce. Prawdopodobnie zajmuje się dziś strategią lub finansami, więc pozornie jest nie do wyjęcia. Ale przy odpowiedniej motywacji może chętnie wróci na boisko, może wciąż potrzebuje tej adrenaliny? A może zwyczajnie potrzebuje pieniędzy, a przecież osobie, która przyczyni się do wzrostu notowań choćby o 1 proc. rocznie, warto dużo zapłacić.

A co zrobić, jeśli powyższy plan nie wypali? Jeśli nie mamy oldboyów ani nie prowadzimy szkółki piłkarskiej? Na szczęście taką szkółkę (pomimo ośmioletniego zastoju w branży) od kilkunastu lat nieprzerwanie prowadzi SEG w postaci Kongresów Relacji Inwestorskich. Podczas zbliżającego się XV już kongresu będziemy dyskutować o najważniejszych obszarach działań w tym zakresie, włączając w to przygotowanie do raportowania czynników zrównoważonego rozwoju zgodnie ze standardami ESRS. Będzie to także unikatowa okazja do nawiązania kontaktów z osobami komunikującymi się z inwestorami w innych spółkach.

Skąd ten mój optymizm co do renesansu branży relacji inwestorskich? Otóż uważam, że największą barierą rozwoju rynku kapitałowego (w tym w szczególności rynku polskiego, jako zdominowanego przez małe spółki) jest niepewność co do czasu i kosztów pozyskiwania kapitału poprzez emisje akcji, wynikająca z nieprzewidywalności procedury prospektowej. Właśnie dlatego przygotowaliśmy, wprowadzany przez Listing Act, projekt zmian regulacyjnych, który ten problem wyeliminuje. Jeśli nie będzie konieczności sporządzania i zatwierdzania prospektu, spółki powinny śmielej sięgnąć po finansowanie rynkowe. Bardziej szczegółowo napiszę o tym za tydzień.

Felietony
Wielka batalia małych spółek
Felietony
Przyszłość rynków kapitałowych w świetle planów Eurogrupy a perspektywa Polski
Felietony
Strategiczny błąd Fedu?
Felietony
O nożach, fundacjach rodzinnych i...
Felietony
Większy kawałek świata
Felietony
Kara goni karę