Rynek M&A w Polsce – zacieranie rąk

Na początku 2020 r., czyli tuż przed wybuchem pandemii, zdecydowana większość ekspertów wskazywała, że rynek fuzji i przejęć w Polsce będzie rósł w kolejnych latach. I nie było w tym nic wielce odkrywczego, biorąc pod uwagę tendencję do konwergencji rozwiniętych gospodarek oraz, co ważniejsze, liczne zjawiska rynkowe, wymuszające transformację wielu polskich przedsiębiorstw. Żyliśmy wówczas w czasach tzw. goldilocks economy, czyli idealnych warunkach do hossy, o czym przez ostatni ciąg przełomowych zdarzeń chyba mało kto już pamięta. Czy coś się od tamtej pory zmieniło?

Publikacja: 16.11.2023 21:00

Michał Wołangiewicz adwokat stanu Nowy Jork, ekonomista

Michał Wołangiewicz adwokat stanu Nowy Jork, ekonomista

Foto: materiały prasowe

Przynajmniej od półtorej dekady – kiedy to zaczęto dość powszechnie pisać o potrzebie uniknięcia przez Polskę tzw. pułapki średniego dochodu (termin ten ekonomiści Banku Światowego ukuli już w roku 2006) – zdawano sobie sprawę, że model rozwoju polskich przedsiębiorstw polegający na wzroście produkcji poprzez zwiększenie zatrudnienia powoli ulegnie wyczerpaniu. Co za tym idzie, nasza przewaga konkurencyjna związana z tanią siłą roboczą i oferowaniem wysokiego zwrotu z inwestycji związanego z wysokim popytem na kapitał będzie maleć (nawet biorąc pod uwagę napływ coraz chętniej przybywających do nas migrantów ekonomicznych). A to z kolei zmusi wiele firm do zwiększania przychodów i efektywności poprzez zdobywanie nowych rynków czy konsolidację, do których transakcje fuzji i przejęć są naturalnym narzędziem.

Nowa ścieżka wzrostu

Poza tym, było jasne, że w obecnej dekadzie wiele polskich firm wyrosłych na transformacji gospodarczej będzie musiało zmierzyć się z problemem sukcesji (choć rzadko tak efektownej, jak ją przedstawiono w świetnym skądinąd, a inspirowanym rodziną Murdochów, serialu HBO), która to będzie determinować decyzje o sprzedaży wielu rodzimych biznesów (świeżym przykładem takiej sukcesyjnej transakcji jest nabycie przez niemiecki fundusz TEP Capital Domczaru, spółki z Kolna, która produkuje prefabrykowane łazienki).

Ponadto, jak słusznie wskazuje Michał Grodzicki, dyrektor inwestycyjny Ufenau Capital Partners (UCP), można było wreszcie liczyć na to, że Polska będzie „beneficjentem trendu tzw. nearshoringu (strategia biznesowa, zgodnie z którą firmy zlecają część swojej pracy do pobliskiego kraju – przyp. MW), sprzyja temu m.in. dostęp do wysokiej jakości absolwentów technicznych kierunków oraz dobra infrastruktura produkcyjna i usługowa".

Te kilka lat temu trudno było jednak przewidzieć, że rynek aż tak szybko zmieni się pod względem rodzaju transakcji, które są ostatnimi czasy na nim zawierane. Do tej pory osobliwością polskiego rynku M&A był fakt, że znaczna część transakcji odbywała się między podmiotami krajowymi (trzy czwarte transakcji fuzji i przejęć w Polsce odbywa się pomiędzy inwestorami branżowymi). Coraz częściej są one jednak dokonywane przy udziale podmiotów zagranicznych, w tym zawodowych inwestorów pod postacią funduszy private equity (już teraz uczestniczą one w ok. 20 proc. transakcji, a znaczna przewaga „wejść” nad „wyjściami” ze spółek gwarantuje kolejne transakcje w przyszłości). A potencjał do dalszego wzrostu jest, i to duży – wartość inwestycji funduszy private equity w porównaniu z PKB jest w Polsce czterokrotnie niższa od średniej w Europie Zachodniej.

Rynek więc – pomimo, nazwijmy to, makroekonomicznych przeciwności – cały czas rośnie. I tak, według danych Grant Thornton, w roku 2022 zamknięto blisko 350 akwizycji, co oznacza wzrost o ok. 18 proc. rok do roku. To także najwyższa liczba zrealizowanych transakcji od 2010 r. Zgodnie zaś z raportem firmy analitycznej Fordata, w II kw. 2023 roku na polskim rynku fuzji i przejęć zamknęło się 96 transakcji. To o siedem więcej niż w II kw. 2022 roku i o jedną więcej niż w I kw. 2023 r. (największą transakcją było przejęcie ze niemal 4 miliardy złotych STS Holding przez firmę Entain CEE, czyli wspólne przedsięwzięcie bukmacherskiej grupy Entain i czeskiego funduszu inwestycyjnego EMMA Capital).

Średniaki

W obecnych warunkach coraz częstsze będą jednak mniejsze, czy „średniorynkowe” (tzw. mid-capowe) transakcje (tj. w polskich warunkach o wartości do ok. 100 milionów euro). Takie jak np. ogłoszone raptem kilka dni temu przejęcie przez niemiecką Senacor Technologies lubelskiej firmy Finanteq, twórcy mobilnych rozwiązań IT dla bankowości, sfinalizowane w II kwartale br. nabycie przez brytyjską Halma rzeszowskiej firmy Sewertronics, zajmującej się naprawą i renowacją rurociągów kanalizacyjnych z wykorzystaniem innowacyjnej i opatentowanej technologii ultraoledowej LED, za 41 mln EUR, czy niedawne nabycie przez polski fundusz Cornerstone Partners razem z firmą inwestycyjną Kartesia producenta chusteczek nawilżanych i innych produktów higieny osobistej, EcoWipes. To wszakże ta część rynku obrosła owocami polskiej transformacji gospodarczej.

Nic więc dziwnego, że tylko w tym roku na polski rynek weszło kilka zagranicznych funduszy wyspecjalizowanych w poszukiwaniu inwestycji w tej części rynku: czeski Jet Investments specjalizujący się w inwestycjach w spółki przemysłowe, wspomniany już szwajcarski UCP koncentrujący się na tzw. spółkach asset light, czyli bez działalności produkcyjnej, niemiecki Mutares wyspecjalizowany w restrukturyzacji, czy inny wymieniony już niemiecki fundusz TEP Capital, który kupuje spółki z różnych branż za środki generowane przez Thomas Gruppe, dużego niemieckiego producenta materiałów budowlanych. A powstają też przecież nowe rodzime fundusze, zakładane przez specjalistów, którzy przez ostatnie kilkanaście lat zdążyli na transakcjach M&A przeprowadzanych przez liderów rynku takich jak MCl, MidEuropa czy Innova Capital zjeść zęby.

Zacieranie rąk

A wnioski? Te nasuwają się same. Pomijając dość jałową dyskusję na temat tego, czy kapitał ma narodowość (tak, ma, ale to, jak mawiał Kipling, temat na zupełnie inną dyskusję), pozostaje tylko mocno zacierać ręce, jak to mieli w zwyczaju bohaterowie „Ziemi Obiecanej” i patrzeć, jak polskie spółki się profesjonalizują, restrukturyzują, przejmują konkurentów (także za granicą) i rosną na wartości. No i – do czego niezmiennie namawiam – wspierać gospodarkę. Jak? Wydając pieniądze, oczywiście! Wtedy ruch w interesie będzie na pewno. O resztę niech zaś zadbają banki centralne, które jak tylko spadnie inflacja, niczym pies Pawłowa będą luzować politykę monetarną.

Felietony
Nadchodzą emisje bezprospektowe
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Felietony
Indonezja – niewykorzystany potencjał współpracy handlowej
Felietony
TSUE przeciwko równemu traktowaniu
Felietony
Nieoczekiwane skutki wydobycia ropy
Materiał Promocyjny
Samodzielne prowadzenie księgowości z Małą Księgowością
Felietony
Pan Trump et consortes
Felietony
Powyborczy krajobraz na rynkach