Pierwsza sprawa pochodziła z naszego kraju, a druga z USA. Pierwszą była decyzja Rady Polityki Pieniężnej (RPP), a drugą odwołanie Kevina McCartyhy’ego republikańskiego przewodniczącego (spiker) Izby Reprezentantów Kongresu USA.
RPP znowu obniżyła stopy – tym razem o 25 pkt baz. (z 6 do 5,75 proc.). Najbardziej denerwują (eufemizm) mnie w komentarzach moich kolegów słowa „zgodnie z oczekiwaniem”. Serio? Po bezsensownej obniżce we wrześniu rozsądni analitycy oczekiwali powtórki w październiku? W ogóle czegoś oczekiwali, skoro decyzje nijak się mają do gospodarczych realiów?
Proszę mi wybaczyć emocje, ale niezależni analitycy doskonale wiedzą, że zarówno wrześniowa jak i październikowa decyzja miały niewiele wspólnego z tym, co dzieje się w naszej gospodarce. Rozumiem komentarze pracowników zatrudnionych w spółkach Skarbu Państwa, bo ich sytuacja jest trudna, ale przecież nawet oni nie oczekiwali pierwszego cięcia stóp o tak dużej skali. Nikt tego nie oczekiwał, co dobitnie świadczy o tym, że była to decyzja całkowicie niemerytoryczna.
Obniżka kolejna była tylko osuwaniem się w wymyśloną krainę niskiej inflacji. Rada Polityki Pieniężnej wydaje się wierzyć w to, że inflacja naprawdę zanurkowała spadając z 10,1 proc. w sierpniu do 8,2 proc. we wrześniu. Tak wynika z komunikatu po jej posiedzeniu. Śmiem jednak twierdzić, że są w RPP profesjonaliści, którzy doskonale wiedzą, że sztuczne utrzymywanie niskich cen na stacjach benzynowych i obniżenie wsteczne ceny energii elektrycznej doprowadziły do tego cudu (oczekiwanego przez prezesa Adama Glapińskiego już na początku września). Wiedzą też, że po wyborach (nie natychmiast) ceny zaczną znowu rosnąć. Przynajmniej ja zakładam, że wiedzą o tym, a mimo to przed wyborami obniżają stopy procentowe.
Od 30 lat zajmuję się na rynkami finansowymi, śledzę decyzje amerykańskiej Rezerwy Federalnej oraz (od 1998 roku) Europejskiego Banku Centralnego i zaręczam, że nigdy, naprawdę nigdy, nie widziałem, żeby te banki centralne podejmowały decyzje mające pomóc jakiejś partii w wyborach. Mam nadzieję, że i my wrócimy na te, profesjonalne, tory.