Demokratyzacja oznacza w tym kontekście wyrównywanie szans czy zmniejszanie różnic w dostępności do inwestycji między inwestorami instytucjonalnymi i inwestorami indywidualnymi.
Dużą rolę w demokratyzowaniu inwestycji polskiego inwestora odgrywają już polskie domy maklerskie. Większość z nich nie ogranicza bowiem swojej oferty jedynie do GPW w Warszawie, ale daje inwestorom również możliwość inwestowania na najpopularniejszych giełdach zagranicznych zarówno tych europejskich, jak i amerykańskiej. Dzięki temu możemy bez problemu inwestować w akcje takich spółek jak Apple, Tesla, Volkswagen czy Siemens.
Dostępne na tych samych giełdach ETF-y przenoszą jednak nasze inwestycje na jeszcze wyższy poziom demokratyzacji. Dzięki ETF-om możemy inwestować nie tylko na rynkach akcji, ale również na rynkach obligacji, surowców czy nieruchomości. A co ważniejsze, do zbudowania odpowiednio zdywersyfikowanych portfeli nie potrzebujemy setek tysięcy złotych, tylko jedną setną tej wielkości. Będąc zatem małym inwestorem indywidualnym, mamy możliwości porównywalne do dużych instytucji finansowych. I to wszystko przy zachowaniu niskiego poziomu kosztów.
Ale demokratyzacja nie odbywa się tylko poza GPW. Również na naszej rodzimej giełdzie zachodzą odpowiednie zmiany, głównie właśnie w ofercie notowanych na niej ETF-ów. Już teraz inwestorzy mają możliwość uzyskania ekspozycji na rynek amerykański (w tym zabezpieczonej walutowo do PLN) i niemiecki czy na indeksy polskie (w tym te, gdzie nie ma alternatyw w postaci kontraktów futures). Inwestorzy mogą również skorzystać z dźwigni finansowej, angażując jednocześnie mniejszy kapitał niż w przypadku kontraktów futures. A od roku mają również narzędzie do inwestowania w koszyk polskich obligacji skarbowych.
I właśnie ten ostatni fundusz – Beta ETF TBSP – jest w mojej ocenie tym ETF-em, który najbardziej spośród wszystkich ETF-ów notowanych na GPW ukazuje ich możliwości i który w największym stopniu demokratyzuje inwestowanie w wybrany segment rynku. Dlaczego?