Ciemność, widzę ciemność, ciemność widzę

GPW zapada się pod własnym ciężarem. Mowa o rynku wtórnym, gdyż rynek pierwotny praktycznie już nie istnieje. Na jego reanimację może być za późno. Finansowych defibrylatorów brak, a perspektywa dzielenia się „nadzwyczajnymi” zyskami nie działa motywująco na zarządy spółek.

Publikacja: 03.10.2022 21:00

Piotr Neidek, analityk BM mBank

Piotr Neidek, analityk BM mBank

Foto: materiały prasowe

Zresztą po co komu nowy kapitał od inwestorów, jak później może się okazać, że sukces stanie się jego przekleństwem.

Rok 2022 powoli dobiega końca, ale jak na razie na giełdowym horyzoncie słońca nie widać. Ursusy, niedźwiedzie i baribale dominują na każdej płaszczyźnie rynków finansowych. Bitcoin jest poniżej 20 000 USD. DJIA zanurkował pod tegoroczne denko. Złoto wybiło się dołem z długoterminowej konsolidacji. Ropa tanieje z tygodnia na tydzień. Funt przeżywa najgorszy kryzys zaufania w całej swojej jakże długiej historii. A bondy, czyli 30-letnie obligacje USA, zrównały się z cenami sprzed kilkunastu lat. Wydaje się, że byki to wymarły gatunek i mogą się czuć jak Maks i Albercik z „Seksmisji”.

Wprawdzie daty się nie zgadzają, gdyż do 2044 r. brakuje kilku dekad, ale wspólny mianownik jest ten sam – nowy układ sił. Jeszcze na początku tego roku nastroje panujące zarówno na GPW, jak i na Deutsche Börse czy Wall Street były względnie pozytywne. Wprawdzie rynki odradzały się na finansowych dopalaczach i osłonowych sterydach, ale inwestorom to pasowało. Wizja bessy była brana pod uwagę, ale w odległym horyzoncie. Iluzja pękła w lutym i dźwignia hossy zmieniła swoje położenie. Co się później wydarzyło, to już inna historia. Dzisiaj rynki finansowe zmieniły swoje oblicze i wygląda na to, że do poprzedniego stanu rzeczy prędko się nie wrócą. Na świecie pozostały już tylko niedźwiedzie. Nawet odwieczna oaza hossy, jaką był bitcoin, zmienia swoje oblicze. Także rynek długu w USA odwrócił swój bieg i jest to epokowy wyczyn.

Jednakże Maks i Albercik nieustannie szukają próby ucieczki przed zabiegiem SRS. To, że praktycznie wszędzie spada, nie oznacza, że z każdego byka można zrobić niedźwiedzia. I to wbrew jego własnej woli. Brakuje jednak „bociusia”, który zwiastowałby lepsze czasy. A raczej pokazałby, że świat nie zwariował i rozlewanie się czerwieni po rynkach finansowych jest prawdopodobnie jedynie klasycznym okresem przejściowym. Pytanie, kiedy miałby nastąpić koniec bessy nad Wisłą, zanim ostatni żyjący rogacz zacznie przybierać dwunożną postać? Otoczenie zewnętrzne nadal nie zachęca do zwyżek na GPW.

DJIA przełamał lokalne wsparcia i ściągany jest przez niedomkniętą lukę hossy. DAX wybił się dołem z trójkątnej konsolidacji i miejsca do spadków wciąż ma sporo. Złoty zaś szuka dna dla siebie, a jego słabość względem dolara nie zapowiada nic dobrego. Emerging markets toną w czerwieni, zaś w sektorze „developed” pojawił się Titanic wywodzący się z tej samej stoczni, co 11 wieków temu. Tym razem nie jest mowa jedynie o pojedynczym transatlantyku, lecz o całej brytyjskiej ekonomii. Funt dotarł na historyczne dno względem dolara. Wprawdzie jest jeszcze szansa na odwrócenie trendu o 180 stopni, o ile tylko Maks i Albercik zdołają znaleźć drogę ewakuacji z obecnej sytuacji. Podwójne dno na wykresie pary GBP/USD leży obecnie na stole i przypomina układ, w którym znalazł się złoty. Także PLN/USD jest w podobnym schemacie, jednakże w przypadku polskiej waluty wsparcia już pękają. Dla zagranicznych inwestorów przekaz jest jeden: nad Wisłą jest już bardzo tanio, ale nie oznacza, że nie może być jeszcze taniej. Jak nisko może zawędrować np. WIG20USD czy WIG20EUR?

Warszawski indeks 20 największych spółek, denominowany w dolarze, pod koniec września dotarł do poziomów ostatni raz testowanych w kwietniu 2003 r. Covidowy dołek został rozbity z przytupem i niedźwiedzie pchają rynek na minima sprzed prawie 30 lat. Giełda jest w niełasce zagranicznych inwestorów, a to sprawia, że brakuje argumentów za ubiciem denka nad Wisłą. Bessa na rynku polskich obligacji oraz pikujący WIG mają swoje odzwierciedlenie w wartości środków zgromadzonych w ramach PPK. „Nieźleście nas urządziły, siostry!” – wtóruje niejeden przyszły emeryt, spoglądając na słupek oznaczający przyrost jego oszczędności. Na GPW jeszcze płyną środki finansowe w ramach pracowniczych planów kapitałowych, ale ten stan może się zmienić. Plany rządu w postaci opodatkowania 50-proc. podatkiem od ekstrazysków spółek zatrudniających ponad 250 pracowników, uderzy w głównej mierze w firmy, które stanowią trzon aktywów w PPK. Dalszy spadek wycen giełdowych spółek może generować nerwowe decyzje. Chęć schylenia się po emerytalne oszczędności w dobie szalejących stóp procentowych i wizji spowolnienia gospodarczego nie pomaga w podejmowaniu racjonalnych kroków. Jednakże środki zgromadzone w PPK są na wyciągnięcie ręki Kowalskiego.

I kiedy już tak na horyzoncie brakuje optymistycznych sygnałów, z pomocą może przyjść analiza techniczna. Mianowicie WIG20EUR znalazł się w takim miejscu na wykresie, w którym strzałka trendu prosi się o zmianę kierunku. Od ponad dziesięciu lat indeks ten porusza się wewnątrz kanału spadkowego. W takich formacjach jak ta idealnie sprawdza się Stochastic. Wskaźnik ten zazwyczaj dotyczy szybkich ruchów, ale w tym szczególnym przypadku można skorzystać z prawa wyjątku od reguły. Od lat 90. miesięczny Stochastic był tak nisko jak obecnie, jedynie w kluczowych momentach: przełom bessy 1994/1995, koniec bessy 2003 r., początek hossy 2009 r. czy ubijanie denka w 2016 r. „Uratowani jesteśmy! Bocian! Patrz! Bocian! Jak on żyje, to znaczy, że my też możemy. Bocian, bociuś!”.

Za wcześnie jest, aby wykrzyczeć powyższą sentencję, ale wygląda na to, że denko może być już blisko.

Felietony
Czym jest Omnibus?
Felietony
PIT-em go!
Felietony
Sprzedawać czy nie sprzedawać?
Felietony
Jak naprawić wartość
Materiał Promocyjny
Zrozumieć elektromobilność, czyli nie „czy” tylko „jak”
Felietony
Czytając między liczbami
Felietony
CSRD w praktyce