Zmiany mają na celu usprawnienie funkcjonowania, ale należy mieć na względzie, że sama modyfikacja przepisów nie wystarczy – spółki muszą podjąć określone działania, aby stać się ich beneficjentami. A zaniechanie działań może wręcz spowodować, że poziom ładu korporacyjnego może się pogorszyć.
Najbardziej widoczne wydają się zmiany dotyczące rozszerzenia kompetencji rad nadzorczych. Organa te będą miały łatwiejszy dostęp do informacji o spółce oraz możliwości powoływania doradców bez pośrednictwa zarządu. Mniej oczywistą konsekwencją tych zmian jest rozszerzenie odpowiedzialności – skoro rady będą miały więcej uprawnień, to chyba po to, żeby z nich korzystać. Ewentualne zaniechania w nadzorze będą zatem miały bardziej wymierne konsekwencje niż dotychczas.
Z drugiej strony przesadna kontrola utrudni funkcjonowanie spółek, spowoduje zasypywanie rady nadmiarem informacji i negatywnie wpłynie na współpracę pomiędzy radą a zarządem, a powoływanie zewnętrznych doradców może prowadzić do rozmywania odpowiedzialności. Dlatego konieczne jest określenie relacji pomiędzy tymi organami przez suwerena, czyli akcjonariuszy. Spodziewam się zatem, że w najbliższych miesiącach odbędzie się wiele walnych zgromadzeń, podczas których określone zostaną zasady kohabitacji organów spółek pod nowymi regulacjami.
Inny ważny obszar zmian to możliwość formalnego tworzenia grup kapitałowych, w ramach których poszczególne spółki kierowałyby się interesem całej grupy. Wprawdzie w praktyce już obecnie często mamy do czynienia z podobną sytuacją, ale z formalnego punktu widzenia zarządy spółek zależnych powinny działać w interesie tych spółek, a nie „matki” czy grupy. Prawne uregulowanie tego zagadnienia należy ocenić bardzo pozytywnie, ale warto zwrócić uwagę na pewne problemy. Po pierwsze, pojawia się olbrzymi problem ochrony interesariuszy spółek zależnych. Wprawdzie – dzięki interwencji SEG – spółki giełdowe nie mogą być „formalnymi córkami” w ramach grupy kapitałowej (z uwagi na konieczność ochrony inwestorów mniejszościowych), ale pozostaje problem ochrony innych grup: dostawców, odbiorców, wierzycieli etc. W związku z powyższym jako bezpiecznik wbudowana jest odpowiedzialność matki wobec tych podmiotów, jeśli spółki zależne same nie byłyby w stanie realizować swoich zobowiązań.
I tu przechodzimy do drugiego problemu – jeśli wydawanie wiążących poleceń córce ma być okupione przejęciem jej potencjalnych zobowiązań, to może lepiej (z perspektywy matki) nie tworzyć formalnej grupy, tylko działać jak dotychczas – wydawać polecenia niby niewiążące, ale odmowa ich realizacji może być ostatnią decyzją zarządu spółki zależnej. Należy także dodać, że utworzenie grupy wymaga poniesienia określonych wysiłków i kosztów. Może się zatem okazać, że nowe rozwiązanie regulacyjne – choć jak najbardziej słuszne – niekoniecznie znajdzie zastosowanie w praktyce, gdyż jest spóźnione. Jeśli grupy kapitałowe nauczyły się funkcjonować bez niego, to może nie będą chciały zmieniać swojego modelu funkcjonowania. Trudno dziś stwierdzić, czy więcej ryzyk i konfliktów będzie występować w dotychczasowym modelu, czy też w przypadku formalnego utworzenia grupy.