A miało być tak pięknie...

Gdy w 2004 roku wchodziły w życie przepisy, wprowadzające opodatkowanie dochodów osób fizycznych z transakcji giełdowych, instytucje finansowe zdawały sobie sprawę z tego, że reguły opodatkowania są bardzo nieprecyzyjne.

Publikacja: 04.09.2022 21:00

Robert Morawski, specjalista ds. podatków

Robert Morawski, specjalista ds. podatków

Foto: Fotorzepa

Pisma okólne wydane przez urzędników nie pomogły, konsultacje w sprawie skarg konstytucyjnych zamarły... Jedynym rozwiązaniem w tamtym czasie wydawało się ustalenie wspólnego stanowiska.

Pod egidą Izby Domów Maklerskich powstał pomysł przeanalizowania przepisów i wypracowania wspólnego stanowiska w sprawie ich praktycznego wdrożenia, stosowania i interpretowania. Pomysł podparty taką trochę naszą „narodową praktyką”, sprowadzającą się do poglądu, że jak wszyscy coś będą robić tak samo, łatwiej się będzie bronić... przed klientami, przed urzędnikami, przed opinią publiczną. W końcu, gdy ktoś zarzuca, że np. błędnie stosujemy FIFO lub odliczamy koszty, zawsze będzie można powiedzieć, że wszyscy tak robią.

To podejście miało też inny walor. Dawało klientom instytucji finansowych swoiste poczucie bezpieczeństwa w wielu aspektach: podatki nie stały się elementem konkurencji między brokerami, a jednolitość przygotowywanych danych podatkowych i samych informacji PIT-8C dawała poczucie spójności, choćby na etapie składania zeznania przez klienta, który posiadał kilka rachunków w różnych domach maklerskich.

Minęło tyle lat. Czy ktoś sprawdzał, że ta praktyka funkcjonuje? Czy każdy broker w trakcie mijających ponad 18 lat, nie miał pokusy, by coś zrobić inaczej? Przecież przepisy się zmieniały, aktualizowano oprogramowanie, wchodziły nowe produkty itd., itp. Czynników, które mogły mieć wpływ na podatkowe interpretowanie transakcji było w bród, zwłaszcza że pokusa uzyskania własnej, wiążącej interpretacji, przez tego czy innego brokera, rosła w miarę jak duch „interpretacji indywidualnych” zalewał nasz kraj.

Dziś okazuje się, że nie ma jednolitości. Natknąłem się ostatnio na jeden temat: przeliczanie transakcji w walutach na złote. Niby prosty, bo kto by chciał dyskutować z art. 11a ustawy o PIT, ale jednak traktowany odmiennie. Jedni przeliczają transakcje po kursach średnich z dnia poprzedzającego zapis na rachunku, inni z dnia poprzedzającego realizację zlecenia, a kolejni stosują niezrozumiałe systemy mieszane, w zależności od tego, czy chodzi o zakup czy sprzedaż. To mały wyłom, ale pokazuje, że jednolitości nie ma. Klienci więc ani nie mają gwarancji, że jest dobrze, ani że jest jednolicie. A przecież w zeznaniu podatkowym musi być i tak, i tak.

Przygotowywanie danych podatkowych jest procesem wyjątkowo złożonym. Rządzą tym procesem algorytmy, które należy zdefiniować tak, aby precyzyjnie oddać sens przepisów. Przez 18 lat to założenie musiało się „rozejść w szwach”, skoro przepisy są miejscami bez sensu. A ponieważ nikt już nad tym nie panuje i nikt tego nie sprawdza, jednolitość rozumienia norm podatkowych rozpadła się jak większość idei oprawionych w karton i tekturę.

Felietony
„Oni to my” – konsultacje Listing Act
Felietony
Zrównoważony rozwój po kantońsku
Felietony
Niebezpieczny trend
Felietony
Poranne uwolnienie jaśminu
https://track.adform.net/adfserve/?bn=78448408;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Felietony
CSRD – konsekwencje opóźnień
Felietony
Polacy wolą trzymać w skarpecie