Skaza na złotym wzorcu dobrych praktyk

Łatwiej postulować stosowanie dobrych praktyk i surowych standardów etycznych, niż odnosić się do sedna sporów, które wybuchają na tym tle.

Publikacja: 09.05.2017 06:00

Andrzej S. Nartowski

Andrzej S. Nartowski

Foto: Archiwum

Od funduszy emerytalnych oczekuje się nie tylko dobrych wyników, ale także wysokich standardów. Przez lata wzorcem był CalPERS: California Public Employees' Retirement System, nie tylko największy na świecie fundusz emerytalny, lecz także inwestor instytucjonalny chlubiący się świetnymi wynikami, dobrą współpracą z uczestnikami oraz złotymi zasadami etycznymi. Ostatnio idzie mu gorzej. Stopa zwrotu już nie imponuje (o czym pisałem w tym miejscu 14 stycznia), mnożą się wątpliwości dotyczące wydatków funduszu, a w jego radzie doszło do zaskakującego konfliktu, którego nie zdołano szybko i sprawnie rozstrzygnąć. Jest przeto o czym pisać. Przy czym łatwiej postulować stosowanie dobrych praktyk i surowych standardów etycznych, niż odnosić się do sedna sporów, jakie wybuchają na tym tle.

Skandal wywołał jeden z członków trzynastoosobowej rady CalPERS, William J. Slaton, niespodziewanie zarzucając innemu z członków, J.J. Jelincicowi, wielokrotne upublicznianie wewnętrznych materiałów i żądając ustąpienia przezeń z organu, a gdyby nie ustąpił – wykluczania go z udziału w zamkniętych sesjach rady i jej komitetów. Jelincic nie zastosował się do żądania złożenia rezygnacji, zajmując stanowisko, że zarzuty są ogólnikowe i należy je sprecyzować, wskazując ujawnione dane lub dokumenty. Otóż Slaton tego nie uczynił ani występując z zarzutami, ani później, choć czasu miał sporo. Przewodniczący rady Rob Feckner stwierdził, że owszem, doszło do przecieku, ale nie zdradził szczegółów. Zamiast wskazać winowajcę i sprawę rozstrzygnąć lub próbować wypracować rozstrzygnięcie, wykazał żałosną bierność. Nie takiego modelu przywództwa oczekuje się od przewodniczącego rady.

J.J. (Joseph John) Jelincic nie jest grzecznym chłopczykiem. Przemawia przeciwko niemu to, że przed kilku laty został napiętnowany za seksualne molestowanie w środowisku pracy. Za nim przemawia natomiast to, że zna się na swojej robocie. Przewodniczył związkowi pracowników stanu Kalifornia, pracował w departamencie inwestycyjnym CalPERS, do rady został wybrany w 2010 r. na czteroletnią kadencję jako przedstawiciel beneficjentów funduszu. Obecnie odbywa drugą kadencję i odbiera działania Slatona jako próbę uniemożliwienia mu wyboru na trzecią. Twierdzi, że skoro zarzuty są niejasne, dalekie od konkretu, nie dano mu możliwości obrony przed nimi. I wyśmiewa nałożoną nań sankcję w postaci obowiązku uczestniczenia 19 maja w konferencji kalifornijskiej palestry na Wydziale Prawa w Berkeley o zasadach ujawniania dokumentów: bez polecenia też wziąłby w niej udział. Nic więcej nie mogli mu zrobić, ponieważ rada nie jest władna wykluczyć członka z obrad lub utajnić je przed nim.

Odnoszę wrażenie, że źródłem kłopotów Jelincica jest jego dociekliwość, zakłócenie wygodnej ciszy, zadawanie kłopotliwych pytań, stawianie ponad wszystko interesów uczestników funduszu. Żądał on bowiem dostępu do danych i dokumentów, które przed nim skrywano. Szczególnie naraził się, drążąc temat wynagrodzeń za niezbyt udane inwestycje, wypłacanych zarządzającym portfelami CalPERS funduszom private equity. „Ile wam płacimy? Za to wam płacimy? Gdzie są spodziewane rezultaty?" Wzywał do dyskusji, czy w ogóle warto korzystać z usług private equity i utrzymywać te portfele.

W istocie, bez niego byłoby w radzie funduszu przyjemniej. A w każdym razie – spokojniej. Wszak rada jest ugodowa, unika kontrowersji. Slaton, reprezentujący w niej stan Kalifornia, oraz niektórzy inni członkowie rady uważają, że taka postawa Jelincica szkodzi reputacji funduszu. Rozliczenia z private equity lepiej byłoby zamknąć w szafie, niż publicznie ujawniać, że marnej jakości usługi zostały przepłacone. Stąd się wzięły zarzuty, że J.J. Jelincic ujawnia poufne materiały.

Obserwując tę sprawę, odnoszę wrażenie, że Jelincic może bywa nieprzyjemny, może kiedyś kogoś molestował, ale dobrze zdaje sobie sprawę, na czym polega fiduciary duty – obowiązek starannej dbałości o interesy uczestników funduszu. Niemniej zarzuty zawisły w powietrzu, zatruły atmosferę. Wielka szkoda.

Felietony
Afera w tropikach
Materiał Partnera
Zasadność ekonomiczna i techniczna inwestycji samorządów w OZE
Felietony
Po co lista insiderów?
Felietony
Barwy przyszłości
Felietony
Private debt dla firm rodzinnych. Warto?
Felietony
Idzie nowe?
Felietony
Klucz do nowoczesnego rynku?