Liczba IPO w 2017 r. na świecie była najwyższa od czasu wybuchu kryzysu finansowego i wyniosła prawie 1700, a łącznie we wszystkich transakcjach na rynku pierwotnym pozyskano prawie 200 mld USD. Poprzednie lata globalnie były słabe, zarówno jeżeli chodzi o liczbę, jak i wartość debiutów, a rok 2016 był najsłabszym rokiem w zasadzie od dekady, czyli od początku globalnego kryzysu. Giełdy i rynek publiczny przegrywały z transakcjami z rynku pozagiełdowego, głównie z kapitałem prywatnym, w tym funduszami private equity czy venture capital. Nie można też zapominać o otoczeniu historycznie niskich stóp procentowych, które generalnie nie sprzyja pozyskiwaniu finansowania z equity.
Niestety większość giełd od dłuższego czasu cierpi na zmniejszającą się liczbę emitentów, nie tylko ze względu na brak nowych spółek, ale też różne formy opuszczania giełd w tym przede wszystkim delisting. Ostatnie wezwania na GPW mające na celu wyprowadzenie spółki z rynku publicznego – czy chcemy, czy nie – wpisują się niestety w trend panujący także globalnie.
Najlepszym obrazem tego zjawiska jest portfel indeksu Wilshire 5000 Total Market, który z definicji ma być benchmarkiem dla rynku akcji w USA i mierzy zachowanie wszystkich akcji notowanych na rynkach amerykańskich. Podczas pierwszej publikacji w 1974 r. portfel indeksu składał się z prawie 5000 akcji, rekord wielkości portfela padł w czerwcu 1998 r. z liczbą 7562 spółek, ale już pod koniec 2017 r. skład portfela stanowiły akcje tylko 3503 emitentów. Inną ciekawostką i faktem potwierdzającym stagnację, a nawet spadek liczby emitentów, jest sama liczba indeksów, która w USA przekracza 5 tys. i obecnie jest większa od liczby notowanych tam spółek. Ta nienaturalna zamiana miejsc pomiędzy liczbą spółek i indeksów w USA nastąpiła właśnie w ubiegłym roku. Stało się tak za sprawą nie tylko zmniejszającej się liczby notowanych firm, ale także dzięki dynamicznie rozwijającej się branży funduszy ETF (w tym smart beta) i konstruowanych dla nich indeksów oraz ogólnej tendencji „przepakowywania" aktywnych strategii do funduszy pasywnych i opisywania strategii de facto konstrukcją indeksu.
Dlatego na pewno cieszy odrodzenie rynku pierwotnego zarówno na rynkach rozwiniętych, jak i w krajach rozwijających się, do których ciągle należy także Polska, choć zmieni to się już częściowo przy wrześniowej półrocznej rewizji portfeli indeksów, których dostawcą jest FTSE Russell. Poprawę zarówno w liczbie nowych spółek, jak i wartości przeprowadzonych ofert zawdzięczamy głównie – co nie zaskakuje – rynkom amerykańskim, które pod względem wartości wyprzedziły rynki azjatyckie, dominujące na świecie w ostatnich latach w zakresie dynamiki w segmencie ofert pierwotnych.
Największe transakcje ubiegłego roku w USA to oczywiście Snapchat (3,91 mld USD), było to największe IPO w USA od debiutu Alibaby w 2014 r., drugą pod względem wartości była transakcja Altice USA (2,15 mld USD), natomiast w Europie – Allied Irish Bank (3,6 mld USD), producent opon z chińskimi inwestorami, ale z korzeniami z Włoch, czyli znana wszystkim kierowcom firma Pirelli (2,82 mld USD), a w Azji Netmarble Games (2,34 mld USD) i HDFC Standard Insurance (1,34 mld USA). W ubiegłym roku nastąpiła także zmiana palmy pierwszeństwa wśród giełd pod względem wartości przeprowadzonych ofert i liderem została giełda w Nowym Jorku (NYSE), gdzie pozyskano w sumie 33,4 mld USD, następnie Shanghai Stock Exchange, a na trzecim miejscu znalazły się giełda spółek technologicznych Nasdaq oraz Hongkong (HKEX). Wśród giełd europejskich najaktywniejszą platformą była znajdująca się na szóstej pozycji globalnie londyńska LSE.