Skandal w brytyjskim Instytucie Dyrektorów (The Institute of Directors, IoD) jest pikantny, kompromitujący, lecz przede wszystkim nieoczekiwany. Prędzej można było oczekiwać skandalu w rodzinie królewskiej, co w przeszłości nieraz się zdarzało. Albo w rządzie, gdzie kłębią się spiski przeciwko premier. Instytut Dyrektorów ma znakomitą markę, w powszechnym przekonaniu jest ostoją etyki i powagi, wzorcem kultury, skarbnicą wartości. Słusznie, ponieważ w nagłej sytuacji kryzysowej potrafił swoje wartości – i dobre imię – obronić.
Założony w 1903 r. na podstawie królewskiego przywileju (Royal Charter) IoD zajmuje dwa pałace w najlepszym punkcie Londynu, przy eleganckiej Pall Mall, w sąsiedztwie znanych klubów dżentelmenów; ma także oddziały na Wyspach i przedstawicielstwa zagraniczne. Skupia elitę brytyjskich handlowców i przemysłowców, reprezentuje koła gospodarcze przed parlamentem i rządem, jest rzecznikiem corporate governance. Na jego podobieństwo powstały instytuty w wielu krajach, przejściowo także w Polsce, ale żaden, nawet w przybliżeniu, nie odgrywa tak poważnej roli.
Źródłem skandalu okazała się przewodnicząca rady Instytutu Lady Barbara Judge. W 2015 r. po raz pierwszy w przebogatej historii IoD najbardziej prestiżowe stanowisko powierzono kobiecie. Nic w tym dziwnego: na rynkach kapitałowych kładzie się spory nacisk na zwiększenie udziału kobiet w radach dyrektorów, dotyczy to także Zjednoczonego Królestwa. Nie ma dnia bez medialnych doniesień o powołaniu kolejnych kobiet do rad. Zrazu mówiono o potrzebie kobiet w radach, później już o właściwym zróżnicowaniu płci, obecnie coraz częściej podnosi się postulat równej liczby mężczyzn i kobiet w poszczególnych radach (gender equality). Nic dziwnego, że Instytut Dyrektorów zaszczycił kobietę funkcją nieetatowej przewodniczącej.
Kobietę nie byle jaką! Lady Barbara miała w życiorysie wiele wysokich stanowisk, państwowych i biznesowych. Mówiono o niej, że jest najbardziej wpływową i ustosunkowaną („best connected", „most networked") kobietą na Wyspach Brytyjskich. W każdym razie – powszechnie wiadomo, że lepiej z nią nie zadzierać. W 2010 r. otrzymała od królowej komandorię Orderu Imperium Brytyjskiego.
Szeregowi pracownicy Instytutu Dyrektorów zakwestionowali niestosowne postępowanie i obraźliwe, wulgarne słownictwo przewodniczącej rady. Zwrócili uwagę kierownictwa na jej rasistowskie i seksistowskie ekscesy. Napiętnowali próby wprowadzenia przez nią do rady Instytutu swoich ludzi oraz wykorzystywanie pozycji w IoD dla prywatnych korzyści. Możliwe, że gdzie indziej zamieciono by sprawę pod dywan, kadencja lady Barbary upływa za kilka tygodni, wkrótce nastanie spokój. Lecz skoro IoD promuje corporate governance, czuje się w obowiązku postępować zgodnie z zasadami. W jego dostojnych murach wciąż trwa duch thatcheryzmu: w sytuacji kryzysowej należy działać szybko, stanowczo, konsekwentnie. Przykład dała przecież lady Thatcher, wysyłając Royal Navy na Falklandy.