„Narodowe” inwestowanie

Pułapka każdego „narodowego" zakupu, czy to np. samej benzyny, czy akcji emitowanych przez jej producenta, ma podwójne działanie.

Publikacja: 26.06.2018 07:44

Robert Morawski, specjalista ds. podatków

Robert Morawski, specjalista ds. podatków

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski

Inwestorzy w różny sposób wybierają swoje obiekty zainteresowań. Oprócz takich, którzy z kalkulatorem w ręku i sprawozdaniem finansowym przed oczami ustalają kluczowe fundamenty, są fani gier komputerowych, kupujący spółkę z wiarą w sukces najnowszej „strzelanki", lub miłośnicy napoju gazowanego, kojarzący jego „boski" smak z wszechobecną dostępnością.

Psychologia inwestowania może być zarówno skomplikowana, jak i bardzo prosta. W końcu to tylko zakupy... Trochę inne, bo nie kupujemy towaru, który się szybko dekapitalizuje, ale potencjalne zyski. Z założenia. Ale ponieważ mamy tu do czynienia z psychologią zakupów, nie możemy wykluczać sentymentów opierających się również na odruchach patriotycznych.

Odruchy te pobudzane są w różnych momentach. Można sobie wyobrazić zarówno wielkie emocjonalne uniesienie, które skłania nas do zakupu akcji producenta broni przed nadchodzącym wybuchem wielkiej wojny, jak i małą podnietę wywołaną reklamą prostego produktu okraszonego barwami narodowymi u progu mistrzostw świata w piłce nożnej. Przegrana wojna może nam przynieść straty zarówno emocjonalne, jak i finansowe. Wygrane mistrzostwa mogą nie tylko wywołać okrzyk radości, ale także zamienić prosty produkt w wartościową pamiątkę.

No cóż... Broni nikt specjalnie nie reklamuje, a i niedostępność akcji jej producentów w powszechnym obrocie pokazuje, że to temat mało popularny. Może dlatego taka inwestycja jest i dużo trudniejsza, i mniej ryzykowna, bo przecież nawet w przegranej wojnie producent zwiększa zyski, do czasu aż nie zostanie ewentualnie „wybombardowany" z działalności. Są takie spółki, które emitowały akcje przed pierwszą wojną i przed drugą, i choć uczestniczyły w klęskach, przetrwały do dziś, mając się całkiem dobrze.

Tymczasem reszta narażona jest na narodowe uniesienia w skali mikro. Trwające kilka tygodni święto, z okazji czy to historycznej, czy to sportowej, może nas wprawić w taką nacjonalistyczną euforię, że sny o potędze ubarwione olbrzymią dawką bieżącej euforii i historycznych wspomnień skłonią nas do przekonania, że inwestowanie w „naszość" ma wielki sens.

Ja jednak, zwłaszcza w epoce globalizacji, jestem sceptykiem. Patriotyzm w szeroko rozumianym biznesie ma teraz, powszechnie, wymiar wyłącznie etykiety, za którą kryje się ponadnarodowy interes wymyślony dużo ponad 100 lat temu. Zresztą pułapka każdego „narodowego" zakupu, czy to np. samej benzyny, czy akcji emitowanych przez jej producenta, ma podwójne działanie. W razie wygranej jednych „patriotów" inni „patrioci" odwrócą się do takiego produktu/inwestycji plecami.

Felietony
Początek kwartału w rytmie Hitchcocka
Materiał Partnera
Zasadność ekonomiczna i techniczna inwestycji samorządów w OZE
Felietony
Afera w tropikach
Felietony
Po co lista insiderów?
Felietony
Barwy przyszłości
Felietony
Private debt dla firm rodzinnych. Warto?
Felietony
Idzie nowe?