Powstanie Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego było wielokrotnie przesuwane. Kiedy udało się dojść do porozumienia z bankami w sprawie wyceny elektrowni, spłaty długów, proces przystopował kalendarz wyborczy. Ustawa o gwarancjach finansowania wydzielenia elektrowni węglowych została przyjęta przez Sejm, ale Senat ją odrzucił. Aby odrzucić ten sprzeciw, Sejmowi zabrakło jeszcze jednego posiedzenia przed wyborami 15 października. Zgodnie z wciąż aktualnym planem partii rządzącej rządowa agencja przejmie aktywa koncernów za ok. 4 mld zł, ale do tego NABE będzie musiało spłacić ok. 13,5 mld zł ich długów w ciągu ośmiu lat. Aby funkcjonować, Agencja będzie potrzebować w tym roku 15 mld zł kredytu obrotowego i aż 44 mld zł dodatkowego finansowania od banków na zabezpieczenie zakupu praw do emisji CO2. To wymaga gwarancji. Rząd zobowiązał się, aby wynosiły one 70 proc. Ustawa jednak czeka na czas po wyborach. To od nich będzie zależeć przyszłość wydzielenia aktywów węglowych.
Banki były na tak
Rozmowy z bankami, które miały kredytować ten proces, trwały bardzo długo, ale udało się osiągnąć kompromis. – Nie udało się tego sfinalizować przed wyborami i nie wiemy, co dalej. Projekt NABE był tak skonstruowany, aby pożyczone przez banki pieniądze nie zostały roztrwonione na żądania związków zawodowych, a koncerny miały szansę na pozyskiwanie kolejnych środków na planowane inwestycje – słyszymy od jednego z menedżerów sektora bankowego i energetycznego, który jest zaangażowany w proces NABE.
Dla sektora bankowego rządowe gwarancje są zadowalające. Wprawdzie banki proponowały je na poziomie 80 proc., ostatecznie jednak resort finansów miał zaproponować 70 proc. – Jeśli nie będzie NABE i wydzielenia aktywów węglowych, to żadnej transformacji w Polsce nie będzie. Czy to będzie jeden podmiot czy mniejsze jednostki, to nie ma żadnego znaczenia. Musimy pamiętać, że te podmioty w NABE i tak będą ze sobą konkurować, ale wewnątrz jednego podmiotu – słyszymy od jednego z menedżerów, który tak komentuje pomysł powstania mniejszych NABE. Sugeruje on, że spółki będą i tak ze sobą konkurować, np. Jaworzno z Bełchatowem. Podkreśla, że banki nie mogą już więcej pożyczać na zakup uprawnień do emisji CO2 i dalsze finansowanie. – Banki mają już osiągnięte limity koncentracji finansowania dla energetyki. Wydzielenie elektrowni węglowych uwolni potencjał dla nowych pożyczek. Większość obecnych kredytów dla energetyki dotyczy węgla – mówi nasz rozmówca. Z tego, co się dowiadujemy, w proces podstawienia finansowania poza bankami polskimi były zaangażowane takie instytucje jak Goldman Sachs, Citigroup i JPMorgan.
Mimo, że proces się wydłuży przez wybory, to jak słyszmy z otoczenia bankowego i energetycznego ryzyka, że w wyniku przedłużającego się wydzielenia węgla ze spółek energetycznych, te nie upadną, a takie ryzyko było na horyzoncie jeszcze 3 lata temu. – Wówczas energia na rynku hurtowym kosztowała ponad 200 zł. Dzisiaj ceny są kilka razy wyższe. To były ceny poniżej kosztów produkcji. CDS (Modelowa marża brutto) spółek wynosiły za MWh 20 – 30 zł. Kryzys energetyczny przełożył się na wzrost tych cen – słyszymy od rozmówcy.