Inwestorzy ewidentnie szukają pretekstu do kupowania akcji i taki pretekst dostali. Tydzień temu „Wall Street Journal” donosił, że Fed złagodzi swoją jastrzębią strategię i jak za dotknięciem różdżki zaczęły się zwyżki.
Co jeszcze wspierało
wzrosty cen?
Potem optymizmu szukano w spadających cenach gazu w Europie (dzięki pogodzie i pełnym magazynom), a następnie w niższej od oczekiwań podwyżce stóp procentowych przez Bank Kanady. Skoro grany jest pivot Fedu to dobre dla rynków były też złe wyniki technologicznych tuzów – Microsoftu, Google’a i Facebooka.
Optymizmu w atmosferze było tak dużo, że pivotowej narracji nie odwróciły lepsze od oczekiwań dane o PKB w USA, zgodna z oczekiwaniami podwyżka stóp przez Europejski Bank Centralny i nowy szczyt CPI w Niemczech.
Zieloną klamrą zielonego tygodnia był odczyt inflacji PCE z Stanach Zjednoczonych. W ujęciu bazowym wzrosła ona o 5,1 proc., czyli o 0,1 pkt proc. mniej, niż prognozowano. A że jest to ulubiona miara Fedu, to odczyt idealnie wpisał się we wspomniane na początku medialne doniesienia.