Damian Kaźmierczak, PZPB: Budownictwo wychodzi powoli z dołka

Rynek inwestycji publicznych powinien się ożywić w 2025 r., co wynika z harmonogramu napływu funduszy unijnych. Z inwestycjami prywatnymi może być dalej słabo – mówi Damian Kaźmierczak, wiceprezes Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa.

Publikacja: 27.10.2024 18:25

Gościem programu Adama Roguskiego był Damian Kaźmierczak, główny ekonomista i wiceprezes Polskiego Z

Gościem programu Adama Roguskiego był Damian Kaźmierczak, główny ekonomista i wiceprezes Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa. Fot. mat. prasowe

Foto: parkiet.com

WIG-budownictwo idzie od tygodni w dół, notowania generalnych wykonawców spadają w różnym tempie, napłynęły słabe dane o produkcji budowlano-montażowej we wrześniu... Czy jest jeszcze nadzieja dla firm budowlanych i że kursy zaczną rosnąć?

Nadzieja jest zawsze. Na rynku budowlanym jak zwykle dzieje się bardzo, bardzo dużo. Przede wszystkim budownictwo znajduje się dzisiaj w jednym z najgłębszych dołków od przystąpienia Polski do Unii Europejskiej. W okresie styczeń–wrzesień br. produkcja budowlano-montażowa skurczyła się w skali roku o około 7 proc., gorzej było tylko dwa razy: w 2013 i 2016 r., kiedy były to spadki rzędu 15 proc. rok do roku. Sytuacja w budownictwie jest trudna i to się czuje na rynku. Przedsiębiorstwa duże, średnie i małe sygnalizują i alarmują. Trudno się spodziewać, by do końca tego roku ta sytuacja mogła się jakkolwiek poprawić – jeżeli mielibyśmy prognozować, to wydaje się, że poprawy należy się spodziewać dopiero w okolicach 2025 r., i to bliżej drugiej połowy, przełomu z 2026 r.

Z czego ta bieżąca słabość rynku budowlanego wynika, a z czego bierze się nadzieja na poprawę za rok?

Budownictwo opiera się na dwóch silnikach i oba silniki pracują na zwolnionych obrotach. Budownictwo to w połowie segment publiczny, czyli wszystkie inwestycje realizowane na zlecenie państwa, oraz segment prywatny, inwestycje realizowane na zlecenie prywatnych inwestorów.

Segment publiczny jest wysoce zróżnicowany. Spójrzmy, z jaką dekoniunkturą muszą się dzisiaj mierzyć spółki budowlane. Drogi i kolej to mniej więcej jedna trzecia polskiego rynku budowlanego. W drogach inwestycje się toczą, ale bardzo martwi luka przetargowa, która trwa od momentu zmiany władzy. Co prawda podpisywane są z wykonawcami umowy, ale dotyczy to przetargów, które były przygotowane jeszcze przez poprzedników. Nie ma niestety nowych postępowań. Wszystko wskazuje na to, że worek z przetargami wreszcie może się odblokować w IV kwartale. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad zapowiada zwiększenie nakładów inwestycyjnych od przyszłego roku do około 20 mld zł rocznie. Trudno powiedzieć, czy to się sprawdzi, w przeszłości różnie z tym bywało.

Rzadko się mówi o tym, że dwie trzecie inwestycji drogowych w Polsce to zlecenia samorządów. Siłą rozpędu idą jeszcze inwestycje, które były zainicjowane przez poprzedni rząd, natomiast nic nie słychać o nowym programie – to martwi firmy realizujące prace w regionach. To wymaga od rządu głębszego przemyślenia i rozplanowania.

Jeżeli chodzi o segment kolejowy, mamy bardzo dużą lukę inwestycyjną, która trwa ponad dwa lata, po części dlatego, że finansowanie bazuje na środkach unijnych i były opóźnienia w transferze środków do Polski. Wszystko wskazuje, że wreszcie dojdzie do ożywienia. Zmierzamy do kumulacji inwestycji kolejowych – w świetle planów rządowych wydaje się, że będą to lata 2027–2028.

Zatem drogi i kolej to perspektywa inwestycji o wartości rzędu po kilkanaście miliardów złotych rocznie.

Bolączką jest pewna specyfika naszego rynku – funkcjonuje około dziesięciu podmiotów kontrolowanych przez państwo, w tym giełdowych. Rząd powinien przemyśleć nową strategię dla tych firm, bo prywatnym spółkom trudno się konkuruje.

Niedawno wrócił wątek potencjalnej prywatyzacji. Jakie miałby pan rekomendacje, jeśli chodzi o te spółki budowlane?

Wszystko zależy – to chyba najlepsza odpowiedź. Sytuacja nie jest jednoznaczna. Na rynku kolejowym obecność państwa jest bardzo, bardzo duża. Państwo powinno dokonać głębokiej rewizji. Wydaje się, że powinno zachować obecność w strategicznych segmentach: energetycznym czy obronnym. Ale czy powinno mieć udziały w spółkach z wysoko konkurencyjnego i mało skomplikowanego segmentu kubaturowego?

Branża narzeka na zbytnie otwarcie polskiego rynku budowlanego względem innych unijnych rynków, jak Niemcy czy Czechy, gdzie nawet od spółek z UE wymagane są certyfikaty... Czy spółki budowlane spoza Unii są problemem, czy jednak elementem zdrowej konkurencji?

Jeżeli chodzi o obecność spółek zagranicznych spoza UE na polskim rynku, to jest ona bardzo wyraźna. Jesteśmy najbardziej gościnnym państwem w Unii dla takich podmiotów. Oczywiście nie jest tak, że powinniśmy się zamknąć na graczy zagranicznych, ale powinniśmy wpuszczać ich z głową, opracowując kryteria dostępu do naszego rynku. Polski rynek jest wysoko konkurencyjny, w przetargach drogowych czy kolejowych potrafi startować po kilkanaście firm. Jednak są segmenty, gdzie krajowe spółki nie mają dostatecznego potencjału. Firmy z zagranicy powinny się legitymować kompetencjami, standingiem finansowym, doświadczeniem itd.

Jak można w trzech punktach ująć, na co powinni zwracać uwagę inwestorzy, gdyby przyszło im do głowy kupować akcje firmy budowlanej?

Wydaje się, że dziś rynek jest w dołku, ale będzie z niego powoli wychodzić. Wszystko wskazuje na to, że inwestycje infrastrukturalne będą od przyszłego roku odbijać, co wynika z harmonogramu transferu środków unijnych do Polski. Jeżeli chodzi o segment prywatny, ożywienie nie jest pewne, uzależnione od wielu czynników, m.in. stóp procentowych w strefie euro i w Polsce, od ogólnej sytuacji makro, od sytuacji geopolitycznej na świecie.

Na rynku wciąż kontraktów jest mało i firmy rzucają się na przetargi, mocno rywalizując – a w budownictwie decyduje kryterium najniższej ceny. Jeśli więc dziś przedsiębiorstwa pozyskują zlecenia, składając bardzo niskie oferty, to trudno się spodziewać, że w przypadku tych kontraktów rentowność będzie na satysfakcjonującym poziomie – to też jest taki czynnik, który brałbym pod uwagę, dokonując oceny firm wykonawczych.

Budownictwo
Mirbud chce współpracować z Torpolem, nie odpuszcza innego przejęcia
Budownictwo
Unibep może sprzedać fabrykę drewnianych modułów
Budownictwo
Przetargów na budowę dróg wciąż mało, a potencjał wykonawców duży
Budownictwo
Mieszkaniowi maruderzy liczą na poprawę
Budownictwo
Produkcja mieszkań bez załamania
Budownictwo
Machina nie zwalnia. Deweloperzy wciąż dużo budują