W 2023 r. głównym tematem na rynku mieszkaniowym była nierównowaga podaży i popytu, co miało swoje konsekwencje m.in. w postaci wzrostu cen. Pod koniec 2023 r. deweloperzy wskoczyli już na wyższy poziom produkcji. Jednak z końcem 2023 r. wygasł program „Bezpieczny kredyt”, a następca wejdzie w życie może pod koniec roku. Czy bardzo dobry odczyt o produkcji mieszkań w styczniu to trochę efekt rozpędzonego pociągu?
Faktycznie, w statystykach rozpoczynanych przez deweloperów inwestycji widać pewien optymizm, niemniej te rozpoczęte budowy to trochę efekty sprzedaży z II połowy 2023 r. Deweloperzy wprowadzali wtedy do oferty nowe projekty i po części jeszcze widać to w uruchamianych właśnie budowach. Zapewne spadki sprzedaży w pierwszych miesiącach br. mogą zaowocować pewną stagnacją rozpoczynanych inwestycji – i taki scenariusz należy brać pod uwagę.
Trzeba też pamiętać, że sytuacja w poszczególnych miastach różni się, nawet jeśli w Warszawie, we Wrocławiu, w Krakowie początek roku pod względem rozpoczynanych inwestycji wypada dobrze, to w rękach działających tu firm nie ma zbudowanego zapasu pozwoleń, który pozwalałby na sprawne uruchamianie kolejnych inwestycji. Obecna rezerwa pozwoleń powinna wystarczyć na trzy, cztery miesiące, a przed nami wybory samorządowe, więc więcej perturbacji na horyzoncie także duża.
Jak zapowiada się I kwartał 2024 r. pod względem sprzedaży mieszkań? Za sprzedaż przyjmujecie już umowy rezerwacyjne – więc wpływu „Bezpiecznego kredytu” już tu nie zobaczymy?