Podczas niedawnego panelu dyskusyjnego towarzyszącemu prezentacji raportu Deloitte o wiodących firmach budowlanych w Polsce Dariusz Blocher, prezes Unibepu (a wcześniej szef największej firmy Budimex), rzucił ideę konsolidacji spółek z polskim kapitałem.
– Jest chociażby kilka giełdowych firm, które mogłyby się powymieniać akcjami i uzupełnić się pod względem segmentów działalności. Problem w tym, czy obecni właściciele są gotowi na to, by stworzyć podmiot trochę w stylu amerykańskim, czyli każdy ma pakiet mniejszościowy, nie ma lidera. Połączenie firm nie jest proste, ale uważam, że konsolidacja musi nastąpić, bo jeśli nie, to zostaniemy wyparci przy megaprojektach, przy odbudowie Ukrainy, przez tych wszystkich gigantów azjatyckich – powiedział Blocher.
Zapytaliśmy ekspertów, jak taki scenariusz mógłby zostać zrealizowany.
Mission impossible?
– W kuluarach coraz częściej mówi się o potrzebie konsolidacji rodzimej branży budowlanej, dzięki której wyłoniłby się potężny podmiot z dominującym udziałem kapitału polskiego rzucający wyzwanie największym firmom wykonawczym działającym w regionie Europy Środkowej. Większość dyskusji na ten temat pozostaje jednak w sferze rozważań teoretycznych i nie podążają za nimi konkretne działania – komentuje Damian Kaźmierczak, członek zarządu i główny ekonomista Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa. – W budownictwie kluczowa jest skala działalności. Im większa spółka, tym większym potencjałem kadrowym, sprzętowym i finansowym dysponuje, aby skutecznie rywalizować o kontrakty we wszystkich segmentach rynku budowlanego, dokonywać ekspansji zagranicznej, a także rosnąć w segmentach pozabudowlanych, które pozwalają na skokowy wzrost rentowności. Do takiej megafuzji musieliby być głęboko przekonani główni akcjonariusze wiodących polskich spółek budowlanych, które dziś pozostają w rękach prywatnych, jak również mieć konkretny pomysł na dalszy rozwój pod wspólnym sztandarem w następstwie ewentualnej fuzji. Na dziś nie widzę takiej perspektywy – rozkłada ręce.