W tym roku grupa Ferro przejściowo borykała się z problemem ograniczonej dostępności, a nawet braku niektórych komponentów niezbędnych do prowadzenia produkcji w ramach biznesu źródeł ciepła (technologie grzewcze), czyli w jednym z trzech kluczowych obszarów prowadzonej działalności. Miała też do czynienia z pewnym schłodzeniem rynku przez czynniki zewnętrzne.
Negatywnie na sprzedaż kotłów gazowych wpłynęła przede wszystkim niepewność związana ze stosowaniem gazu w krajowym systemie grzewczym. – Jest to temat, wokół którego narosło wiele mitów. Tymczasem według oficjalnych danych od przyszłego roku Polska będzie mogła zaspokoić krajowe potrzeby bez zakupów gazu z Rosji, realizując kontrakty z innymi dostawcami – twierdzi Aneta Raczek, wiceprezes Ferro. Chodzi zwłaszcza o dostawy błękitnego paliwa poprzez Baltic Pipe i terminal LNG. Ponadto Polska posiada własne, istotne źródła gazu.
Jest potencjał
– Gaz w gospodarstwach jednorodzinnych jest bezpieczną i nadal relatywnie tańszą alternatywą dla rosnących w szybkim tempie cen węgla i prądu, szczególnie biorąc pod uwagę nie tylko nakłady na samo zużycie, ale także inwestycje w urządzenia grzewcze. Czynniki te, łącznie z niektórymi deklaracjami rządzących oraz koniecznością rezygnacji z tzw. kopciuchów, powinny wpływać na uspokojenie nastrojów wokół kotłów gazowych i obserwowany powrót popytu na rynku polskim – przekonuje Raczek. Zarząd zadowolony jest natomiast ze sprzedaży pomp ciepła, które ma w ofercie od III kwartału. Na popularności zyskiwać mają też rozwiązania hybrydowe, składające się z kotła gazowego i pompy ciepła.
Ferro nie podaje do publicznej wiadomości informacji na temat mocy produkcyjnych posiadanych w biznesie źródeł ciepła. Zapewnia jedynie, że te rosną i mają potencjał dalszego zwiększania się za sprawą prowadzonych działań optymalizacyjnych i usprawniających procesy produkcji oraz dokonywanych inwestycji. Realizując te ostatnie, zarząd bierze pod uwagę m.in. dopasowanie oferty do potrzeb klientów i czynniki kosztowe. – Ceny stali będącej jednym z głównych surowców wykorzystywanych do produkcji po okresie dynamicznych wzrostów unormowały się, a nawet spadły. Wyzwaniem pozostają natomiast np. koszty pracy i logistyki – uważa Raczek.