Jesteśmy już po podwyżce stóp procentowych przez Fed oraz zapowiedzi dalszego zacieśniania polityki monetarnej w USA. Czy coś pana zaskoczyło w środowym wystąpieniu szefa Fedu?
Podwyżka stóp o 75 pkt baz. była zgodna z ostatnimi oczekiwaniami rynków. Przypomnijmy jednak, że jeszcze kilka tygodni wcześniej spodziewaliśmy się podwyżki o 50 bądź 75 pkt baz. Po wystąpieniu szefa Fedu oczekiwania co do kolejnej podwyżki, czyli w listopadzie, przesunęły się z 50 pkt baz. do blisko 75 pkt baz. Do tego oczekiwania co do szczytu stóp procentowych w USA na marzec 2023 r. były w rejonie 4,5 proc., a teraz wyraźnie się zbliżyły do 4,75 proc. Oczekiwania co do działań Fedu zatem jeszcze wzrosły. Jerome Powell zwrócił uwagę, że gospodarka jest dalej mocna, a presja inflacji się utrzymuje. W tym kontekście zwróciłbym uwagę na to, jak ważny jest w USA efekt majątkowy. Duża część społeczeństwa oszczędza w akcjach. Im wyżej są indeksy giełdowe, tym poczucie bogactwa jest wyższe i to bardziej wspiera konsumpcję, podaż pieniądza i napędza inflację. Być może dopiero wyraźny spadek o 10 czy 20 proc. indeksów giełdowych schłodzi komfort konsumentów i ułatwi dojście inflacji do celu. Podobny efekt Fed osiągnął w 2018 r. Wówczas oczekiwano trzech podwyżek stóp w 2019 r., ale po spadkach indeksów Fed wymazał ten plan.
Możemy się spodziewać kolejnej podwyżki stóp o 75 pkt baz. w listopadzie?
Prognozy się dość dynamicznie zmieniają. Ja odbieram dotychczasowe zachowanie S&P 500, w tym także w środę, jako nad wyraz spokojne. W czwartek na europejskich giełdach było już dość spokojnie. Zakładam, że piątkowa reakcja po Fedzie może pokazać właściwy kierunek, a spokojne zachowanie akcji w czwartek może być przygrywką przed dystrybucją i zejściem na niższe poziomy indeksów w USA. Z drugiej strony ciekawe będzie zachowanie WIG i WIG20 w kontekście spadków w USA. My zaczęliśmy podwyżki stóp wcześniej, a indeksy są już po dużej przecenie.