Obniżki podatków i deregulacje, nałożenie ceł na zagranicznych partnerów handlowych, a w konsekwencji wyższa inflacja – takie są plany i możliwe konsekwencje administracji Donalda Trumpa. Zapowiedzi prezydenta elekta mogą być ogółem pozytywne dla amerykańskiej giełdy. Niektóre sektory skorzystają jednak na tym mocniej, a inne będą miały pod górkę.
Finanse górą. Banki mogą skorzystać na niższych podatkach
Donald Trump uzyskał znaczącą przewagę w wyborach prezydenckich, a republikanie zdołali utrzymać Izbę Reprezentantów i przejęli Senat. Dzięki temu nowa administracja może mieć łatwą drogę w spełnianiu swoich przedwyborczych obietnic. Trump obiecał m.in. nałożenie 20-proc. ceł importowych, a w przypadku Chin – 60-proc.
Trump w trakcie kampanii obiecał wiele zmian w zakresie opodatkowania. Mówił m.in. o braku podatku od dochodów z napiwków i wynagrodzeń za nadgodziny, co miałoby znaczny wpływ na sposób rozliczania wielu Amerykanów. Trump chce także reformy podatkowej, obejmującej obniżenie stawki podatku dochodowego od osób prawnych do 15 proc. dla firm wytwarzających swoje produkty w USA, po obniżeniu tej stawki do 21 proc. z 35 proc. podczas swojej prezydentury w latach 2017-2021. Obniżka podatków od osób prawnych pozytywnie wpłynęłaby na szeroki rynek akcji. Stratedzy z Goldman Sachs obliczyli, że obniżka podatku do 15 proc. zwiększyłaby zyski spółek z S&P 500 o około 4 proc.
Z modeli ekonomistów grupy BNP Paribas wynika, że cła mają znacznie większy wpływ na inflację niż polityka fiskalna. W efekcie, działania nowej administracji w Białym Domu mogą więc mieć efekt proinflacyjny, co może oznaczać utrzymywanie stóp procentowych na wyższym poziomie przez dłuższy czas, czyli tzw. higher for longer. Sektorem, który może na tym skorzystać w znacznym stopniu są banki. Nic więc dziwnego, że po wyborach ten sektor był na celowniku kupujących.