Co wygrana Trumpa oznacza dla poszczególnych branż?

Podczas poprzedniej kadencji Donalda Trumpa indeks S&P 500 wzrósł o 67 proc. Wiele spółek może skorzystać na polityce nowej administracji, ale część z nich będzie pod presją.

Publikacja: 16.11.2024 08:07

Donald Trump obiecał m.in. obniżkę podatków i nałożenie ceł na zagranicznych partnerów.

Donald Trump obiecał m.in. obniżkę podatków i nałożenie ceł na zagranicznych partnerów.

Foto: Allison Robbert/AFP/Bloomberg

Obniżki podatków i deregulacje, nałożenie ceł na zagranicznych partnerów handlowych, a w konsekwencji wyższa inflacja – takie są plany i możliwe konsekwencje administracji Donalda Trumpa. Zapowiedzi prezydenta elekta mogą być ogółem pozytywne dla amerykańskiej giełdy. Niektóre sektory skorzystają jednak na tym mocniej, a inne będą miały pod górkę.

Finanse górą. Banki mogą skorzystać na niższych podatkach

Donald Trump uzyskał znaczącą przewagę w wyborach prezydenckich, a republikanie zdołali utrzymać Izbę Reprezentantów i przejęli Senat. Dzięki temu nowa administracja może mieć łatwą drogę w spełnianiu swoich przedwyborczych obietnic. Trump obiecał m.in. nałożenie 20-proc. ceł importowych, a w przypadku Chin – 60-proc.

Trump w trakcie kampanii obiecał wiele zmian w zakresie opodatkowania. Mówił m.in. o braku podatku od dochodów z napiwków i wynagrodzeń za nadgodziny, co miałoby znaczny wpływ na sposób rozliczania wielu Amerykanów. Trump chce także reformy podatkowej, obejmującej obniżenie stawki podatku dochodowego od osób prawnych do 15 proc. dla firm wytwarzających swoje produkty w USA, po obniżeniu tej stawki do 21 proc. z 35 proc. podczas swojej prezydentury w latach 2017-2021. Obniżka podatków od osób prawnych pozytywnie wpłynęłaby na szeroki rynek akcji. Stratedzy z Goldman Sachs obliczyli, że obniżka podatku do 15 proc. zwiększyłaby zyski spółek z S&P 500 o około 4 proc.

Z modeli ekonomistów grupy BNP Paribas wynika, że cła mają znacznie większy wpływ na inflację niż polityka fiskalna. W efekcie, działania nowej administracji w Białym Domu mogą więc mieć efekt proinflacyjny, co może oznaczać utrzymywanie stóp procentowych na wyższym poziomie przez dłuższy czas, czyli tzw. higher for longer. Sektorem, który może na tym skorzystać w znacznym stopniu są banki. Nic więc dziwnego, że po wyborach ten sektor był na celowniku kupujących.

Sektor finansowy może skorzystać także na deregulacjach. Rynek liczy, że nowa administracja może m.in. złagodzić ramy Bazylei III, która narzuca wzrost wymogów kapitałowych dla banków. Wiele krajów już określiło termin dostosowana do nowych zasad, ale harmonogram wdrożenia Bazylei III w przypadku USA jest niepewny, tym bardziej że Donald Trump wielokrotnie wskazywał na potrzebę deregulacji. Warto przy tym pamiętać, że amerykańscy pożyczkodawcy posiadają znaczny bufor bezpieczeństwa. Duże amerykańskie banki mają 134 mld USD nadwyżki kapitału podstawowego Tier 1.

Niewykluczone może być także zwiększenie transakcji fuzji i przejęć w sektorze bankowym w USA, gdzie działa ponad 4600 pożyczkodawców. Zawieranie transakcji pozwoliłoby mniejszym bankom skuteczniej konkurować z większymi podmiotami.

Ponadto agresywni regulatorzy finansowi ery Bidena, w tym Gary Gensler z amerykańskiej Komisji Papierów Wartościowych i Giełd, Lina Khan z Federalnej Komisji Handlu i Rohit Chopra z Biura Ochrony Konsumentów Finansowych, prawdopodobnie zostaną zastąpieni przez bardziej przyjaznych biznesowi szefów agencji. W tym kontekście pozostałe spółki z sektora finansowego mogą odczuć ulgę.

Czytaj więcej

Trump 2.0 znów będzie grał cłami oraz imigracją

Technologia. Utrzymanie przewagi Stanów Zjednoczonych w rozwoju AI

Trump znany jest z agresywnego podejścia do Chin, które objawiało się wprowadzaniem ceł i ograniczeń handlowych. Można się zatem spodziewać, że druga kadencja będzie oznaczała zaostrzenie ograniczeń na współpracę technologiczną z Chinami. Mogłoby to wpłynąć na firmy, które mają dużą ekspozycję na chiński rynek, jak np. Apple. Znaczna część iPhone’ów produkowana jest właśnie w Państwie Środka.

Spółką, która ma również sporą ekspozycję na Chiny, jest Tesla. Firma Elona Muska ma fabrykę w Szanghaju, która produkuje sedan model 3 i crossover model Y, zarówno na potrzeby dostaw do lokalnych klientów, jak i jako centrum eksportu. W okresie styczeń–październik Tesla sprzedała w Chinach 500,7 tys. pojazdów, przekraczając po raz pierwszy barierę pół miliona sztuk. Ciężko jednak uwierzyć w to, aby administracja Trumpa mogła prowadzić działania wymierzone w spółkę Elona Muska. Najbogatszy człowiek świata wydał bowiem co najmniej 119 mln USD na kampanię Donalda Trumpa i dzięki temu zyskał możliwość wywierania wpływów politycznych. Prezydent elekt ogłosił powstanie tzw. departamentu wydajności państwa (z ang. DOGE), czyli zewnętrznego ciała doradczego, które ma współpracować z Białym Domem nad strukturalnymi reformami państwa i na którego czele staną Elon Musk wraz biznesmenem Vivekiem Ramaswamym.

Podczas poprzedniej kadencji administracja Trumpa wspierała rozwój krajowych zdolności technologicznych takich jak sieci 5G czy inwestycje w cyberbezpieczeństwo. Wygrana Trumpa może oznaczać kontynuację tych działań poprzez np. dotacje i subsydia dla sektora. Nowa administracja może jednak priorytetowo traktować finansowanie i wsparcie sektora sztucznej inteligencji. Komentarze Trumpa sugerują, że utrzymanie przewagi Stanów Zjednoczonych w rozwoju AI będzie kluczowym celem jego administracji. – Musimy być na czele – powiedział w czerwcu w podcaście Impaulsive. – Musimy przejąć inicjatywę nad Chinami – dodał. Polityka Trumpa w zakresie AI może obejmować też deregulację przepisów w celu przyspieszenia rozwoju infrastruktury.

Patrząc na poprzednią kadencję Trumpa można odnieść wrażenie, że jego działania nie będą jednak wspierające dla wszystkich gigantów technologicznych. Trump oskarżał takie spółki, jak Alphabet i Meta, o cenzurowanie konserwatywnych poglądów i preferowanie lewicowych treści w wynikach wyszukiwania. Na celowniku była także spółka Jeffa Bezosa. W 2019 r. rynek oczekiwał, że Pentagon podpisze wartą 10 mld USD umowę na usługi w chmurze z Amazonem. Ostatecznie kontrakt dostał Microsoft. Jeff Bezos mówił wówczas, że wpływ na zmianę decyzji miała krytyka Donalda Trumpa.

Wśród firm technologicznych ogromny impuls wzrostowy po wyborach dostały spółki związane z kryptowalutami. Donald Trump zaskarbił sobie głosy posiadaczy kryptowalut, bo wielokrotnie wypowiadał się pozytywnie na ich temat. – Jeśli zostanę wybrany, polityką mojej administracji, Stanów Zjednoczonych Ameryki, będzie zatrzymanie w przyszłości 100 proc. wszystkich bitcoinów, które rząd USA posiada obecnie lub nabywa – mówił Trump w lipcu podczas największej tegorocznej konferencji poświęconej bitcoinowi. Trump obiecał także utworzenie „prezydenckiej rady doradczej ds. bitcoinów i kryptowalut”. Nic więc dziwnego, że notowania krytpowalut poszybowały w górę, a wraz z nimi ceny akcji spółek z branży. Skorzystać na tym mogą także spółki związane z szeroko pojętą technologią kryptograficzną.

Czytaj więcej

Powrót Trumpa powoduje gwałtowny wzrost cen akcji małych spółek

Różny wpływ polityki Donalda Trumpa na spółki z indeksu S&P 500 Energy

Jednym z sektorów, który mocno tracił po ogłoszeniu wyników wyborów USA była branża OZE. Jeśli Trump kontynuowałby swoje wcześniejsze działania, mogą zostać zredukowane lub zawieszone programy wsparcia dla odnawialnych źródeł energii, jak subsydia i ulgi podatkowe. Trump wprowadził wcześniej cła na import paneli słonecznych z Chin. Kontynuacja tych działań może wpłynąć negatywnie na koszty w sektorze i utrudnić dostęp do komponentów wykorzystywanych w OZE, które są produkowane w Państwie Środka.

Z drugiej strony, Trump wspierał rozwój przemysłu naftowego, gazowego i węglowego, w tym rozwój infrastruktury, jak np. rurociągi. W związku z tym, jego druga kadencja może być bardziej korzystna dla tej grupy spółek. Jednak w dłuższej perspektywie, popyt na energię odnawialną, napędzany przez globalne zmiany klimatyczne oraz rosnącą presję społeczną, może utrzymać wzrost sektora OZE, mimo politycznych trudności w USA.

Powyższe argumenty oprócz wpływu bezpośrednio na spółki z indeksu S&P 500 Energy będą miały także przełożenie na sektor użyteczności publicznej (ang. utilities). Firmy, które np. wytwarzają energię z tradycyjnych źródeł mogą zyskać dzięki nowej administracji. Odwrotnie w przypadku spółek, które w ostatnich latach mocno zwiększały w swoim mixie energetycznym udział OZE. Negatywnym czynnikiem dla sektora utilities byłoby jednak utrzymywanie stóp procentowych na wyższym poziomie przez dłuższy czas, bowiem ten sektor charakteryzuje się wysokim wskaźnikiem zadłużenia.

Atrakcyjne perspektywy mogą jednak malować się przed sektorem zbrojeniowym. Już za czasów poprzedniej kadencji administracja Trumpa zwiększała budżety obronne, co wspierało duże kontrakty na sprzęt wojskowy. Ostatnie lata przyniosły wzrost napięć geopolitycznych, co będzie argumentem za kontynuacją tych działań. Oprócz rosnących wydatków przez amerykańską armię, polityka Trumpa może naciskać na sojuszników, aby zwiększali budżety obronne, z czego część zamówień może płynąć do amerykańskich spółek. Trump już wcześniej mocno apelował, aby członkowie NATO spełniali ustalone zobowiązanie do przeznaczania 2 proc. PKB na obronność. Na rosnącym popycie mogą skorzystać więc firmy zajmujące się technologią obronną, lotnictwem i produkcją uzbrojenia.

Mniejsze spółki

Republikański Senat i Izba Reprezentantów oznaczają, że zapowiadane w kampanii bodźce fiskalne, w tym niższe podatki zapewne zostaną wdrożone. Wyraźnie mogą to odczuć małe i średnie spółki, które są bardziej wrażliwe na korzyści płynące z niskich stawek podatkowych niż duże przedsiębiorstwa. Wynika to z faktu, że ich efektywna stopa podatkowa jest wyższa niż w przypadku dużych firm. W praktyce oznacza to, że niższe podatki mogą mocniej wpłynąć na poprawę wyników mniejszych spółek.

Jeśli połączymy to z polityką nowej administracji, która będzie skupiona wokół krajowej gospodarki, tworzy to dobre fundamenty pod wzrosty wycen mniejszych firm, które generują większość przychodów na rodzimym rynku.

W związku z tym w ostatnich dniach można dostrzec wyraźniejszą rotację kapitału na amerykańskiej giełdzie w kierunku mniejszych podmiotów. Mimo że indeks Russell 2000 od początku roku zyskał 18 proc., czyli mniej niż S&P 500 i Nasdaq (po ok. 25 proc.), to od momentu wyborów jego dynamika jest znacznie wyższa niż większych benchmarków.

Dominik Osowski, analityk rynku papierów wartościowych, BM BNP Paribas

Analizy rynkowe
Wynikowi prymusi błysnęli na giełdzie
Materiał Promocyjny
Pieniądze od banku za wyrobienie karty kredytowej
Analizy rynkowe
Raporty wynikowe za III kwartał pod lupą. Kto zaskoczył rynek?
Analizy rynkowe
Co przemawia za spadkami cen ropy?
Analizy rynkowe
Trudno nie wierzyć w akcje z USA, nawet jeśli są bardzo drogie
Analizy rynkowe
Zyskom z polskich akcji pomaga element długoterminowy, a cykliczny – zaczął szkodzić
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Wszystko w rękach Trumpa