Ceny ropy ustabilizowały się we wtorek po ostrej poniedziałkowej wyprzedaży. Za baryłkę surowca gatunku WTI płacono po południu blisko 68 USD, a za taką samą ilość ropy Brent 71,5 USD. Dzień wcześniej ich ceny spadały po ponad 6 proc. Przecenę powstrzymała jednak zapowiedź rządu USA, że będzie on uzupełniał narodową rezerwę ropy. Perspektywa powrotu do cen z pierwszej połowy października (wówczas ropa WTI kosztowała nawet 77 USD za baryłkę) wydaje się być jednak odległa. Inwestorzy przestali bowiem grać na zwyżkę cen surowca związaną z czynnikami geopolitycznymi, takimi jak konflikt Izraela z Iranem.
Powrót popytu i podaży
Ci inwestorzy, którzy wcześniej kupowali opcje zakładające solidny wzrost cen ropy, mieli prawo czuć się rozczarowani. Weekendowe uderzenie Izraela w Iran było bardzo ograniczone i ominęło irańskie instalacje naftowe. Rynek uznał więc, że znacznie spadło ryzyko eskalacji konfliktu na Bliskim Wschodzie. W poniedziałek wygasło, bez zysku dla inwestorów, około 800 tys. opcji kupna ropy Brent w cenie wyższej niż na rynku spotowym. Wśród nich były opcje opiewające łącznie na 53 mln baryłek surowca, dające prawo do zakupu go w cenie 80 USD za baryłkę. Ropa Brent ostatnim razem po tyle była sprzedawana na rynku spotowym 7 października, czyli wówczas, gdy rynek obawiał się konfliktu izraelsko-irańskiego. W tegorocznym szczycie, ustanowionym w kwietniu, cena ropy Brent przekraczała 91 USD za baryłkę. Od tego momentu spadła już jednak o 21,5 proc. Można więc uznać, że rynek naftowy wszedł w bessę. Od początku roku surowiec tego gatunku stracił ponad 7 proc., a przez ostatnie 12 miesięcy zniżkował o 14 proc.
– Gdy czynniki geopolityczne słabną, trendy popytowo-podażowe znów są w centrum uwagi. Podaż ropy może wzrosnąć w przyszłym roku – twierdzi Norbert Rucker, analityk z banku Julius Baer.
Państwa grupy OPEC+ mają w grudniu zacząć stopniowo podwyższać swoje limity produkcyjne. Na początku podniosą je o dosyć skromne 180 tys. baryłek dziennie. Inwestorzy spodziewają się jednak, że w przyszłym roku na rynek trafi więcej ropy – zwłaszcza że wydobycie powiększają także m.in. USA. Tymczasem wielkość popytu jest mocno niepewna. Nie wiadomo choćby, czy władzom Chin uda się go znacząco zwiększyć w wyniku działań stymulujących gospodarkę. Ta niepewność jest odzwierciedlona przez duży „rozstrzał” prognoz. Projekcje analityków dla ropy WTI zebrane przez agencję Bloomberga wahają się od 64,7 USD do 85,4 USD za baryłkę na koniec roku, z medianą na poziomie 72,5 USD. Prognozy na koniec 2025 r. są natomiast w przedziale od 56 USD do 90 USD za baryłkę.
Mniej oczywiste typy
Nieco inna była w ostatnich tygodniach sytuacja na rynku metali przemysłowych. O ile niektóre z nich (ołów, nikiel) kosztowały we wtorek o kilka procent mniej niż na początku roku, to aluminium i miedź zdrożały od początku stycznia po około 12 proc. Pozytywnie wpłynęły na ich notowania m.in. nadzieje na stymulację gospodarczą w Chinach oraz na scenariusz miękkiego lądowania w USA.