Ropa największym rozczarowaniem, a złoto główną nadzieją inwestorów

Granie na wzrosty cen ropy naftowej okazało się kiepską strategią. Można było jednak uzyskać przyzwoitą stopę zwrotu na wzrostach cen niektórych metali przemysłowych. W okresie od początku roku najlepiej dały zarobić jednak metale szlachetne – ale nie wszystkie.

Publikacja: 30.10.2024 06:00

Po zmniejszeniu się bliskowschodniego ryzyka geopolitycznego główną rolę na rynku naftowym znów zacz

Po zmniejszeniu się bliskowschodniego ryzyka geopolitycznego główną rolę na rynku naftowym znów zaczęły odgrywać czynniki popytowo-podażowe. Fot. Bloomberg

Foto: Anindito Mukherjee

Ceny ropy ustabilizowały się we wtorek po ostrej poniedziałkowej wyprzedaży. Za baryłkę surowca gatunku WTI płacono po południu blisko 68 USD, a za taką samą ilość ropy Brent 71,5 USD. Dzień wcześniej ich ceny spadały po ponad 6 proc. Przecenę powstrzymała jednak zapowiedź rządu USA, że będzie on uzupełniał narodową rezerwę ropy. Perspektywa powrotu do cen z pierwszej połowy października (wówczas ropa WTI kosztowała nawet 77 USD za baryłkę) wydaje się być jednak odległa. Inwestorzy przestali bowiem grać na zwyżkę cen surowca związaną z czynnikami geopolitycznymi, takimi jak konflikt Izraela z Iranem.

Powrót popytu i podaży

Ci inwestorzy, którzy wcześniej kupowali opcje zakładające solidny wzrost cen ropy, mieli prawo czuć się rozczarowani. Weekendowe uderzenie Izraela w Iran było bardzo ograniczone i ominęło irańskie instalacje naftowe. Rynek uznał więc, że znacznie spadło ryzyko eskalacji konfliktu na Bliskim Wschodzie. W poniedziałek wygasło, bez zysku dla inwestorów, około 800 tys. opcji kupna ropy Brent w cenie wyższej niż na rynku spotowym. Wśród nich były opcje opiewające łącznie na 53 mln baryłek surowca, dające prawo do zakupu go w cenie 80 USD za baryłkę. Ropa Brent ostatnim razem po tyle była sprzedawana na rynku spotowym 7 października, czyli wówczas, gdy rynek obawiał się konfliktu izraelsko-irańskiego. W tegorocznym szczycie, ustanowionym w kwietniu, cena ropy Brent przekraczała 91 USD za baryłkę. Od tego momentu spadła już jednak o 21,5 proc. Można więc uznać, że rynek naftowy wszedł w bessę. Od początku roku surowiec tego gatunku stracił ponad 7 proc., a przez ostatnie 12 miesięcy zniżkował o 14 proc.

– Gdy czynniki geopolityczne słabną, trendy popytowo-podażowe znów są w centrum uwagi. Podaż ropy może wzrosnąć w przyszłym roku – twierdzi Norbert Rucker, analityk z banku Julius Baer.

Państwa grupy OPEC+ mają w grudniu zacząć stopniowo podwyższać swoje limity produkcyjne. Na początku podniosą je o dosyć skromne 180 tys. baryłek dziennie. Inwestorzy spodziewają się jednak, że w przyszłym roku na rynek trafi więcej ropy – zwłaszcza że wydobycie powiększają także m.in. USA. Tymczasem wielkość popytu jest mocno niepewna. Nie wiadomo choćby, czy władzom Chin uda się go znacząco zwiększyć w wyniku działań stymulujących gospodarkę. Ta niepewność jest odzwierciedlona przez duży „rozstrzał” prognoz. Projekcje analityków dla ropy WTI zebrane przez agencję Bloomberga wahają się od 64,7 USD do 85,4 USD za baryłkę na koniec roku, z medianą na poziomie 72,5 USD. Prognozy na koniec 2025 r. są natomiast w przedziale od 56 USD do 90 USD za baryłkę.

Mniej oczywiste typy

Nieco inna była w ostatnich tygodniach sytuacja na rynku metali przemysłowych. O ile niektóre z nich (ołów, nikiel) kosztowały we wtorek o kilka procent mniej niż na początku roku, to aluminium i miedź zdrożały od początku stycznia po około 12 proc. Pozytywnie wpłynęły na ich notowania m.in. nadzieje na stymulację gospodarczą w Chinach oraz na scenariusz miękkiego lądowania w USA.

– Nasza długoterminowa prognoza wzrostowa dla miedzi pozostaje bez zmian – solidny popyt, zwłaszcza w kontekście transformacji energetycznej, może prowadzić do niedoboru, ponieważ górnicy zmagają się z trudnościami w zwiększeniu podaży z powodu wyższych kosztów surowców, niższej jakości rudy, zmian klimatycznych oraz rosnących kosztów regulacyjnych i interwencji rządowych. Trend wzrostowy od najniższego poziomu w 2020 roku wydaje się dobrze ugruntowany – prognozuje Ole Hansen, dyrektor ds. strategii rynku surowców w Saxo Banku.

O ile we wtorek po południu za 1 tonę miedzi płacono w Londynie nieco ponad 9540 USD, to prognozy na koniec czwartego kwartału są w przedziale od 9000 do 11 000 USD, a na koniec 2025 r. między 8500 USD a 11 800 USD. Wiele oczywiście będzie zależało od kondycji gospodarki światowej w nadchodzących kwartałach.

Okazje inwestycyjne można też jednak znaleźć na rynku mniej popularnych metali przemysłowych. – Zamiast miedzi to cynk znalazł się w centrum uwagi po danych pokazujących duży przyrost zapasów na Londyńskiej Giełdzie Metali (LME). Metal ten, głównie wykorzystywany do galwanizacji, czyli powlekania stali lub żelaza w celu ochrony przed korozją, chwilowo wzrósł do najwyższego poziomu od 20 miesięcy po serii ostatnich zakłóceń. Dodatkowym impulsem dla tego wzrostu były dane z LME wskazujące, że jeden podmiot kontroluje ponad 50 proc. dostępnych zapasów, co budzi obawy o możliwy „squeeze” – sytuację, z którą rynek londyński miał do czynienia już kilkakrotnie w ostatnich latach – dodaje Hansen.

Za tonę cynku płacono we wtorek po południu 3081 USD. Surowiec ten zdrożał od początku roku o 16 proc., a w październiku jego cena zbliżyła się do 3200 USD za tonę.

Kurs złota na rekordy

Cenę złota we wtorek po południu ustanowiły nowy rekord wszech czasów. Za 1 uncję kruszcu płacono wówczas 2766,5 USD, czyli o 34 proc. więcej niż na początku roku. Wzrostowi notowań złota wyraźnie sprzyjają czynniki geopolityczne, kampania prezydencka w USA oraz luzowanie polityki pieniężnej przez amerykański Fed i inne kluczowe banki centralne. Część prognoz sugeruje, że w przyszłym roku cena kruszcu może dojść do poziomu 3000 USD za uncję.

– Złoto może dalej zyskiwać w okresie poprzedzającym wybory prezydenckie ze względu na swój status aktywa zabezpieczającego przed zawirowaniami rynkowymi – uważa Yeap Jun Rong, strateg firmy IG.

Złoto nie jest jednak jedynym metalem szlachetnym, który daje dobrze zarobić inwestorom. Srebro zyskało od początku stycznia prawie 44 proc. W zeszłym tygodniu jego cena doszła do 34,9 USD za uncję.

Słabiej od złota i srebra radzi sobie platyna, która od początku roku zyskała tylko nieco ponad 5 proc. Za 1 uncję tego kruszcu płacono we wtorek 1047 USD. Tymczasem uncja palladu kosztowała wówczas 1233 USD, a od początku stycznia zdrożała ona o ponad 12 proc. W ostatnich dniach pallad zyskiwał ze względu na spodziewane ograniczenia w jego imporcie z Rosji.

Analizy rynkowe
Spółki z WIG20 w odwrocie. Kiedy znów wrócą do łask?
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Analizy rynkowe
Na giełdzie w Warszawie nie widać końca korekty
Analizy rynkowe
Krajowe akcje u progu bessy. Strach o zaostrzenie wojny na Wschodzie
Analizy rynkowe
Trump 2.0, czyli nie graj przeciwko Ameryce
Materiał Promocyjny
Samodzielne prowadzenie księgowości z Małą Księgowością
Analizy rynkowe
W 2024 r. spółki mają pod górkę. Które osiągną cele?
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Interpretowanie wyniku wyborów w USA