Choć moim zdaniem powinien się zrealizować scenariusz pełnokrwistej recesji, to wcale nie jest to przesądzone. Może się nawet okazać, że – dzięki otwarciu chińskiej gospodarki – w ogóle uda się jej uniknąć. Pewne jest jedno. Powtórki z jednoczesnych spadków na akcjach i obligacjach nie będzie. Początek roku, z silnym odbiciem w obu klasach aktywów, przywrócił inwestorom nadzieję nawet na odrobienie ubiegłorocznych strat. Tak prosto i łatwo jednak nie będzie.
Miękkie lądowanie czy prawdziwa recesja
Choć analitycy i stratedzy różnią się w szczegółach co do prognoz na 2023 r., to jednak można pokusić się o sformułowanie konsensusowego obrazu dla rynków i gospodarki. Praktycznie wszyscy są zgodni co do tego, że w 2023 r. nadejdzie recesja, choć bardziej widoczna w Europie niż w USA. Z tej perspektywy jest to najbardziej wyczekiwana recesja w dziejach. Słowo recesja nie do końca jednak oddaje to, z czym według konsensusu mamy mieć do czynienia. Rynek nie zakłada ani przejścia z inflacji w deflację, ani silnego zwrotu w polityce monetarnej banków centralnych z istotnymi cięciami stóp, ani załamania się konsumpcji. Nadciągająca recesja ma przyjąć postać miękkiego lądowania, czyli w moim rozumieniu ma być recesją bezobjawową, inną niż klasyczne okresy dekoniunktury. Jedynym widocznym aspektem tej nietypowej recesji ma być obniżenie w kilku nadchodzących kwartałach dynamiki PKB do zera lub lekko poniżej.
Nawet drugi tradycyjny objaw recesji (poza wzrostem bezrobocia), czyli znaczący spadek nominalnych zysków spółek, według rynkowego konsensusu praktycznie nie ma być odczuwalny w 2023 r. Tak w USA, jak i w Europie czy Japonii, oczekiwania zysku na akcje (na 2023 r.) dla głównych indeksów akcji wciąż pozostają na poziomie z 2022 r. – plus minus kilka procent. Większość strategów zakłada, że w pierwszej połowie roku możliwa jest kontynuacja ubiegłorocznych spadków na rynkach akcji, jednak w kolejnych miesiącach inwestorzy, mając już na horyzoncie gospodarcze odrodzenie w 2024 r., przystąpią do zakupów akcji i cały rok główne indeksy zakończą na poziomie z początku roku lub nieznacznie wyższym (ok. 3900–4000 pkt dla indeksu S&P 500).