Listopadowy bilans indeksów nowojorskiego parkietu byłby niezbyt korzystny dla posiadaczy akcji, przynosząc im sięgające niemal 2 proc. straty.
Powell ratuje Wall Street
Obraz rynku odmieniała ostatnia sesja miesiąca, w trakcie której nastąpiła minieuforia i główne wskaźniki szły w górę od 2 do 4,5 proc. A stało się tak za sprawą środowej wypowiedzi szefa Fedu, z której wynikało, że grudniowa podwyżka stóp procentowych będzie mniejsza niż sugerowane wcześniej 0,75 pkt proc., a docelowy poziom stóp w obecnym cyklu także może być nieco niższy, niż się spodziewano. W efekcie Dow Jones kończy listopad zwyżką o 5,7 proc., S&P 500 wzrostem o 5,4 proc., a Nasdaq Composite – o 4,4 proc. Trudno jednoznacznie ocenić, czemu zawdzięczamy ten dość ograniczony, ale jednak „pivot” szefa Fedu. Z jednej strony mieliśmy bardziej optymistyczny, niż oczekiwano, odczyt dynamiki amerykańskiego PKB za trzeci kwartał, z drugiej zaś słabsze informacje z rynku pracy, choć decydujące znaczenie będą mieć tu piątkowe oficjalne dane Departamentu Pracy (spodziewane jest pogorszenie się sytuacji). Reakcją na wypowiedzi Powella było też wyraźne osłabienie dolara, będące zresztą kontynuacją tendencji obserwowanej już od końca września, oraz jedynie niewielkie odreagowanie spadkowego trendu na rynku amerykańskich obligacji skarbowych.
Ostatnie dni miesiąca nie były zbyt udane dla większości posiadaczy akcji europejskich spółek. Do środy DAX tracił 1 proc., a londyński FTSE 250 szedł w dół o prawie 2 proc. Jedynie w Paryżu można było dostrzec symboliczny wzrost indeksu. Listopad przyniósł jednak inwestorom zyski, sięgające o 7 do 8,5 proc. Ich skali nie można jednak porównywać z przekraczającym 15,5 proc. skokiem MSCI Emerging Markets, którego głównego źródła można upatrywać w osłabieniu dolara.
Złota jesień na GPW
Ostatnie dni listopada stały pod znakiem zróżnicowania sytuacji w poszczególnych segmentach naszego parkietu. Do środy indeks największych spółek zniżkował o 1,1 proc., a wskaźnik szerokiego rynku o 0,4 proc. O 1,2 proc. w górę szedł mWIG40, a indeks najmniejszych firm zwyżkował o 1,7 proc. Cały miesiąc był jednak bardzo udany dla posiadaczy akcji większości polskich spółek, a proporcje zmian indeksów układały się odmiennie. Liderem był segment blue chips, którego indeks zyskał 13 proc., a niewiele mu ustępował wskaźnik szerokiego rynku, rosnący o nieco ponad 11 proc. Pomijając dwóch azjatyckich liderów oraz turecką inflacyjną lokomotywę, WIG20 uplasował się w czołówce światowych giełd, ale trzeba pamiętać, że wciąż mamy do czynienia jedynie z odrabianiem strat przez nasz rynek, który patrząc w horyzoncie od początku roku, należy do indeksów najmocniej tracących na wartości. W listopadzie nieco słabiej radził sobie segment naszych małych firm. mWIG40 zwyżkował o 7,5 proc., a sWIG80 – o 7,1 proc. Walka o pokonanie sierpniowych lokalnych szczytów może być trudna w przypadku wszystkich głównych indeksów, ale byki nie stoją na straconej pozycji. Mamy jednak za sobą dwa świetne miesiące z rzędu i należy się liczyć z korektą silnych zwyżek. Odpoczynek może wyjść nam na dobre i koniec roku może być udany, przynajmniej w aspekcie dalszego ograniczania strat. Nie należy zapominać, że od połowy października WIG20 poszedł w górę o 28 proc., więc zadyszka nie powinna być powodem do niepokoju.