Rocznicę tych wydarzeń polski rynek akcji uświetnił jednym z najbardziej dynamicznych odbić w historii oraz zdobyciem miana najlepszej giełdy ostatnich tygodni na świecie. Nasdaq obronił się przed spadkiem poniżej październikowego dołka. Kurs bitcoina, reagując na upadek jednej z największych giełd kryptowalut, przebił się przez budowane od niemal pół roku wsparcie. Czy to wszystko oznacza koniec bessy na rynkach akcji i ustanowienie, przypieczętowanego paniką, dołka na rynku kryptowalut? Jak się okazało, zaskakująca reakcja rynków akcji podczas sesji z 13 października (przejście od solidnych spadków wywołanych wyższym odczytem inflacji do mocnych wzrostów) stała się kamieniem węgielnym pod budowę silnego i trwającego do dziś odbicia na światowych giełdach. Wygranym jesiennego odreagowania został warszawski parkiet, który z pozycji najgorszej giełdy tego roku na świecie (do 13 października) stał się liderem kilkutygodniowych wzrostów, odrabiając niemal połowę z dziewięciomiesięcznych spadków.
Z równie spektakularnymi odbiciami indeksu WIG20 (30 proc.) czy WIG (23 proc.) mieliśmy do czynienia tylko kilkukrotnie w ciągu ostatnich 25 lat. W większości przypadków sygnały te oznaczały zakończenie długoterminowego trendu spadkowego lub powrót do hossy po solidnej korekcie. Czy teraz będzie podobnie? Czy to już koniec bessy na GPW? Postawiłbym tezę, że owszem, mogliśmy już widzieć dołki głównych krajowych indeksów, które nie zostaną (znacząco) pogłębione przez najbliższe lata, ale jednocześnie uważam, że to jeszcze nie koniec bessy.
Czy nie ma w tym sprzeczności? Teoretycznie jest, gdyby chodziło o normalną giełdę, ale polski rynek, szczególnie w tym roku, to prawdziwy ewenement. Ponieważ zyski spółek wchodzących w skład indeksu WIG będą w tym roku rekordowe, niemal o 100 proc. wyższe niż średnio w latach 2017–2019, nasze indeksy nie powinny już mocno spadać (indeks WIG jest dziś 26 proc. poniżej szczytu, ale miesiąc temu był od niego oddalony niemal o 40 proc.). Powinno być nam zdecydowanie bliżej do dokonań europejskich indeksów (giełdy w Paryżu i Frankfurcie znajdują się dziś „zaledwie” o 9–10 proc. poniżej swoich rekordów), a nie do głównej ofiary wzrostu stóp procentowych i rentowności obligacji, czyli indeksu Nasdaq (-30 proc.). Z tej perspektywy ten zaskakująco silny wzrost naszego rynku traktuję jako duży krok w kierunku powrotu do punktu równowagi i fundamentalnie usprawiedliwionych poziomów indeksów. Jeśli natomiast w 2023 r. ma dojść do zapowiadanej wszem i wobec recesji, to trudno mi sobie wyobrazić, że takie indeksy jak CAC 40 czy DAX pozostaną na obecnych, bliskich rekordom, poziomach. Tym samym trzeba brać pod uwagę scenariusz, w którym w przyszłym roku będziemy testować na GPW październikowe dołki głównych indeksów.
Odbicie nie tylko w Polsce
Tymczasem jednak silne odbicie, sugerujące zakończenie trendu spadkowego, miało miejsce nie tylko w Polsce, ale też w Austrii, na Węgrzech czy w Korei Południowej. Co ciekawe, indeksy wielu giełd z Europy Zachodniej z impetem pokonały swoje długoterminowe (200-sesyjne) średnie, co zazwyczaj było mocnym świadectwem zakończenia rynku niedźwiedzia albo sygnałem końca większej korekty w niedokończonym wciąż trendzie wzrostowym. Patrząc na rynek akcji przez pryzmat tych właśnie giełd, trwających od miesięcy spadków, być może w ogóle nie należy traktować jako bessy, tylko jako korektę. Dla niemieckiego indeksu DAX byłaby to już piąta korekta o skali przekraczającej 20 proc. odnotowana w trakcie formalnej hossy rozpoczętej w 2009 r. i zarazem druga z najłagodniejszych w tym rankingu („jedyne” minus 26 proc.).